poniedziałek, 21 maja 2018

Rozdział 7

Specjalne Miejsce

Rozejrzałam się. Znałam już to miejsce ale tym razem czułam się inaczej. Trochę dziwnie. Nie do końca wiedziałam co zrobić ani jak się zachować.
- Chodź do kuchni, pomożesz mi - Leif podał mi nóż i tackę. Dorzucił jeszcze trochę warzyw i wyjaśnił mi czego potrzebuje w jakiej formie. Sam zaczął krzątać się po kuchni. Gdy skończyłam przypisane mi zadanie uśmiechnął się i kazał mi poczekać w salonie i obiecać, że nie będę podglądać.
- Dlaczego? Może mnie czegoś nauczysz? - rzuciłam. Nie byłam mistrzem gotowania a patrzenie na niego w trakcie pracy ukazywało mi całkowicie nowe jego oblicze.
- Czarodziej nie zdradza swoich sztuczek - wyszczerzył zęby i gestem kazał mi odejść. 

Posłuchałam go. Powoli ruszyłam w stronę kanapy i usiadłam. Wzięłam do ręki swój szkicownik i zaczęłam rysować. Powoli z losowych linii i zawijasów zaczęła wyłaniać się twarz. Jego oczy trudne do uchwycenia, ale po paru próbach udało mi się. Gdy patrzyłam na swoje dzieło przeszedł mnie dreszcz. Wyglądał jak żywy. Z zamyślenia wyrwało mnie powolne klaskanie. Chłopak stał za mną i wpatrywał się w szkic.
-  Pięknie uchwyciłaś to jak bardzo jestem wspaniały. A teraz jeśli jesteś gotowa skupić się na chwilę na czymś innym niż ja, to zapraszam do stołu - zapłonęłam rumieńcem, ale nie skomentował tego. Podał mi tylko rękę, odprowadził do stołu i odsunął krzesło. Kiedy już oboje siedzieliśmy zaczęliśmy jeść.
- To jest pyszne - moje oczy były szeroko otwarte ze zdumienia. Szczerze nie spodziewałam się, że może być utalentowany kulinarnie. Chłopakowi mój komplement sprawił przyjemność.
- Nie powinnaś była mieć co do tego wątpliwości moja droga, w końcu to ja - przewróciłam oczami na ten komentarz, ale postanowiłam kontynuować temat.
- Jak to robisz? 
- Ach, kwestia odrobiny magii. Nic takiego - machnął ręka i kontynuował posiłek. Podążyła za jego przykładem. Gdy już zjedliśmy Leif umył talerze a ja posprzątałam stół. Później usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy jeszcze trochę. Za oknem robiło się ciemno i nawet się nie zorientowałam gdy...
- ... Samanto, Samanto, musisz wstać - głos chłopaka przywrócił mnie do rzeczywistości. Podniosłam głowę i zorientowałam się, że musiałam zasnąć na jego ramieniu w trakcie rozmowy. Było mi strasznie głupio i starałam się nie patrzeć w te niesamowite, przeszywające mnie na wylot oczy. On jednak nie wydawał się zakłopotany sytuacją. Uśmiech był wymalowany na jego twarzy - Wstałaś. Już się bałem, że zemdlałaś czy coś. Odwiozę cię do domu, co ty na to? 
- Chętnie bym została, ale chyba nie będę w stanie nie zasnąć - odwzajemniłam uśmiech.

Jechaliśmy w milczeniu, co jakiś czas chłopak łapał mnie za rękę. Byłam lekko nieprzytomna i podobało mi się to, więc nawet nie skomentowałam jego działań. Cieszyłam się po prostu ostatnimi chwilami naszego spotkania. Leif odprowadził mnie na górę, jednak nie dzwoniliśmy do drzwi. Patrzyliśmy sobie w oczy i staliśmy w bezruchu. Po chwili poczułam swoją rękę na jego policzku, druga zaś sięgała do jego włosów. Objął mnie ramieniem i poczułam się tak bezpieczna jak nigdy w życiu. Jego usta znajdowały się milimetry od moich.
- I co teraz? - wyszeptał w moje wargi. Postanowiłam go uciszyć żeby nie miał szans zepsuć tego momentu. Przycisnęłam się do niego bliżej i pocałowałam go najdelikatniej jak umiałam. Gdy się od siebie oderwaliśmy oparłam głowę o jego ramię i tuliliśmy się przez długi czas. Byłam wykończona, ale szczęśliwa. Chciałam żeby ten moment nie miał końca, jednak po jakimś czasie głośno ziewnęłam. Przeklełam się w głowie, bo Leif odsunął się ode mnie. Pogłaskał mnie po policzku. 
- Powinnaś już iść spać. Obiecuję ci, że jutro przyjdę, dobrze? 
- Dobrze - powiedziałam rozespanym głosem. Odszedł do windy i czekał aż wejdę do mieszkania. Pomachałam mu i weszłam do domu. 

W przedpokoju było ciemno. Spodziewałam się, że rodzice będą już spali, więc robiąc jak najmniej hałasu zdjęłam buty i miałam już ruszyć w stronę swojego pokoju gdy usłyszałam głos.
- No, no, no... ktoś ma się z czego tłumaczyć...

*Oczami Leifa*

Siedziałem już u siebie w domu od trzydziestu minut a mimo to dalej czułem jej zapach i miękkość jej ust. Czekałem na ten moment tak długo. Czasami nie wierzyłem, że kiedykolwiek mi się uda. A teraz? Pocalowala mnie. Nie chciała żebym odchodził. To znaczyło tylko jedno. To na pewno ona. Teraz wystarczy już tylko zaczekać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz