sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 9- Płatek śniegu

        -Ona... Ona jest... To jest S...- spojrzał na Lokiego- s... z Mitgardu!- wykrzyknął- Tak, z Mitgardu. A jednak ma znak na ramieniu.
       Jak on zauważył mój znak przez koszul...? Spojrzałam w dół. Na sobie miałam złoto-zieloną suknę bez rękawów. Czułam, że na głowie mam coś w rodzaju diademu, lecz nie mogłam go zobaczyć.
-Tak ojcze- kiedy to mówił jego ramię przeszył ledwo dostrzegalny dreszcz- Mam swoje podejrzenia co do tego- No cóż, ze mną się nimi nie podzielił...- Lecz czy pozwolisz nam zapoznać się z wybraną odnalezioną przez Thora?
-Thor zaprowadzi was do jej komnat. Cieszę się, że cię poznałem, Samanto.
-Cała przyjemność po mjej stronie, królu-skłoniłam się. Loki wziął mnie pod rękę i poszliśmy za Thorem wgłąb pałacu.
       Szliśmy długim korytarzem. Cisza się rzedłużała, więc postanowiłam denerwować Thora tak jak chciał tego trickster. Zdradził mi parę faktów, dzięki którym wiedziałam, jaki temat załamie go w tym momencie.
-Jak ci się układa z Jane?-Zapytałam niby nic.
-Ona... Jane zginęła w wybuchu w swoim labolatrium....
-Och. Przepraszam Zapomniałam. Ale gdyby się nad tym zastanowić, to sama tego chciałam. Była znana w środowisku naukowym i słyszałam o tym wypadku. Wielu ostrzegało ją przed pomaganiem przy tym eksperymencie. Ponoć jej ostatnim słowem było twoje imię...- Thor odwrócił się gwałtownie i rzucił we mnie swoim "moteczkiem rodem z zestawu mały budowniczy. Właśnie żegnałam się z życiem, gdy poczułam na ramionach ręce i rozpłynęłam się w powietrzu. Stałam tuż obok mojego poprzedniego miejsca i patrzyłam na powracający do boga burz młot. Za mną stał kłamca i uśmiechał się przebiegle. Wypełniałam moje zadanie dobrze. Dalej szliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się przy wielkich drzwiach w kolorze (oh, jakże wielkie było moje zdziwienie) złotym.
-Tu mieszka moja Wybrana. Zostawiam was samych- nasz nerwusek oddalił się pośpiesznie.
-O nie! Ja nie mam zamiaru przeszkadzać ci w tej rozmowie. Powiem ci jedno. Na razie masz być miła, bo inaczej- pzeciągną palcem po moim gardle- spotka cię rychły koniec kochana- zniknął w zielonej mgle. Jeszcze chwile stałam w tym samym miejscu. Jak on mnie śmiał nazwać?! Późnie o załatwię. Teraz weszłam do komnaty. Rozejrzałam się. W środku dominowała czerwień i błękit.
-Siostrzyczko!!!- O nie! Nie dam się przewrócić po raz 2 w ciągu jednego dnia! Co to to nie! Odsunęłam się płynnie i moja "siostra" wpadła w drzwi- Tak bardzo się bałam, że ten okropny porywacz coś ci zrobi!
-Porywacz?
-Tak! Ten, który zabrał cię z domu! Ten oszust, brat Thora. Ale Thor cię odnalazł i odbił!
-Nikt mnie nie porywał, a tym bardziej nie odbijał. Chodzi ci o Lokiego? Jest moim nauzczycielem.
-Tak? No cóż. Pomyliłam się. Mamy tyle do przegadania! Zakochałam się wiesz? W Thorze! On jest taki sily i szlachetny! Nie mogę się doczekać aż zostanę jego żoną...
-Żoną?- przerwałam jej potok słow- Nie wybiegasz planami za daleko?
-No ale on mnie odnalazł i takie jest prawo! O nie! Nie mów, że ciebie odnalazł ten... Loki! Ten kłamca! To okropne! Ja miałam szczęście i jestem z Thorem! Dziś odbędą się zaręczyny! Niesamowicie prawda?
-Tak cieszę się... Wiesz muszę... sprawdzić jak się czują Fen i Mung po przyjeździe.
-Kto?
-Później ci powiem. Widzimy się wieczorem!
-Papatki!
     Wypadłam z komnaty jak (o ironio) burza. Faktycznie miałam zamiar odwiedzić wilka i węża. Potrzebowałam ich obecnści, która na mnie kojąco wpływała. Zapytałam paru służących w pałacu kobiet o drogę do komnat. Odpowiadały uśmiechając się do mnie. Miałam już wejść do pomieszczenia gdy usłyszałam śmiech. Był niesamowit i sprawił, że moje serce zabiło mocniej. Zajrzałam do komnaty najciszej jak się dało. Na łożu siedział Loki i bawił się z dwójką dzieci. Starsze z nich wyglądało jak on, a młodsze miało oliwkową karnację i ciemnobrązowe włoski z jednym małym warkoczykiem z przodu. Miał oczy w kolorze wiosennych listków. Wyglądał na 7 lat, a kopia Lokiego na jakieś 10. największym szokiem było dla mnie to, że śmiech który mnie tak poruszył należał do trickstera. No... i że od razu wiedziałam, że te dzieci to Mung i Fen.
     Loki mnie zauważył. Prszestał się śmiać, lecz uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie kpiący uśmieszek którym zazwyczaj mnie zaszczycał, lecz zwykły radosny uśmiech.
-Chcesz pobawić się ze mną i chłopcami?- zapytał. Postanowiłam, że moje oburzenie i wyrzuty zostawię na później. Jego następne zdanie utwierdziło mnie w tym postanowieniu- Nie chcę, żeby któryś miał gorzej, a trudno bawić się z dwoma naraz mając ograniczone możliwości. Spróbój jedną ręką czarować, a drugą pilnować tych dzikusów- zmierzwił Fenowi jego brązowe włosy. Przyłączyłam się do nich i teraz jż razem bawiliśmy dzieciaki zielonymi iskrami, złotą mgłą w kształcie galopujących koni i innymi sztuczkami.
    Kiedy zmęczeni malcy zasnęli, zgasiliśmy świato i wyszliśmy cicho zamykając za sobą drzwi. I wtedy się zaczeło.
-Miałam do nich na chwię wpaść, a później cię poszukać.
-A co? Tęskniłaś- jego twarz wykrzywiła się w szyderczym uśmiechu. Wrócił prawdziwy kłamca.
-Nie, ale dowiedziałam się ciekawej rzeczy. Maiałeś mi zamiar powiedzieć...- mimo woli podniosłam głos.
-Cicho! Omówimy to w mojej komnacie- położył mi ręce na ramioach i przeniósł nas do swojego pokoju- Teraz krzycz do woli. I tak nikt nie usłyszy- Zabrzmiało to jak groźba.
-Miałeś mi zamiar powiedzieć co oznacza dla mnie fakt, że mnie tu przyprowadziłeś jako swoją uczennicę, lub jeśli wolisz, swoją "odnalezioną"?! Nie? Raz się na coś przydała ta blądwłosa kreatura!!! Wszystko wiem!
Loki przybiżył się do mnie niebezpiecznie. Dopiero teraz zorientowałam się, że lecami opieram się o zieloną ścianę. Podparł ręce po dwóch stronach mojej głowy.
-Myślisz, że mi się to podoba?- wyszeptał wprost do mojego ucha- Jesteś pyskata, kłamliwa i wredna.
-No proszę! Znalazłaś lustro?- powiedziałam to trochę głośniej niż zamierzałam. Zamknęłam oczy, obawiając się kary. Poczułam jego lodowaty oddech na moich ustach. Pocałował mnie delikatnie, lecz stanowczo ujmując mnie pod brodę jedną dłonią. Nie wiem, czemu odwzajemniłam pocałunek. Odsunął się ode mnie i już nie czułam przyjemnego chłodu. Otworzyłam oczy. Byłam w mojej komnacie. Sama. Zastanawiałam się, czy tylko to sobie wyobraziłam, czy sytuacja sprzed paru chwil, naprawdę miała miejsce.

                                                                    *Oczami Lokiego*

      Co mnie napadło?! Najpierw pokazałem jej moją słabą stronę, a później... to! Ale była do niej tak podobna przy wykonywaniu niektórych czynności, śmieje się tak samo, od razu skojażyła niby dzikie zwierzęta z dziećmi... Nie!!! Ona odeszła! Nie udało mi się jej pomóc, ochronić jej i teraz ona nie... nie... A może to nie tak jak myślę. Może jej się udało i teraz to ona. Te myśli mogą mnie wykończyć. To po tym zdarzeniu stałem się taki jaki jestem. Nieprzystępny, twardy i już nie zdarza mi się być z kimś szczerym. Lecz teraz przez chwilę czułem to co wieki temu.
       DOŚĆ!!! Teraz plan jest najważniejszy. Udało jej się doprowadzić mojego "brata" do białej gorączki, ale musi zjednać sobie Odyna i zdenerwować gromowładnego na oczach... oku starca. Roześmiałem się pod nosem. Ten plan nie miał prawa się nie udać, jeśli Sig... Tfu! Samanta nie zawiedzie. Jak dawno nie wypowiadałem imienia na głos. Od tamtego wydarzenia.
       Wypadlem z mojego pokoju. Wiem, to głupie, co zrobiłem, lecz miałem taki kaprys. Podszedłem pod komnatę dziewczyny i urzyłem tzw. Szklanego spojrzenia. Samanta siedziała opierając się o drzwi. Miała skupioną minę i myśała nad czymś intensywnie. Fakt, że po pocałunku ze mną była w stanie myśleć, dobrze o niej świadczył. Ale nad czym myśała? Z racji tego, że jest równocześnie moim lustrem, przeznaczoną sprawiał, że nie mogłem się tego domyślić. Może jest też jej... może? Mała cząstka mnie żyła tą nadzieją i cieszyła się nią. Gdyby tak było nie sprawiałoby mi aż tyle problemów parę rzeczy.
        Ale dość o niej! Czas wykręcić komuś jakiś numer. Jestem w domu. W królestwie, które będzie moje!

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 8- Teatrzyk cieni

    Gdybym powiedziała, że Asgard przerósł moje najśmielsze oczekiwania... Skłamałabym. Jak zwykle. Jednak nie zawiodłam się. Miasto Bogów było dokładnie takie jak je sobie wyobrażałam. Złoto otaczające mnie było przytłaczające. Ludzie chodzili w szykownych strojach. Wyglądali, jakby szykowało się jakieś święto.
    Do mnie i książąt podszedł bardzo wysoki, ciemnoskóry strażnik. Miał złote oczy w których widać było gwiazdy. Obok niego stali inni wojowie. Wszyscy nosili złote zbroje i mieli złote miecze. Podsumowywując: Asgard- Złote miasto- język urzędowy:język Asów; ulubiony kolor mieszkańców- złoty; stroje- nie wiem jak je opisać...
- Witaj książę Thorze,- rzekł gwieździstooki z uśmiechem zwracając się do blondyna- książę Loki- imię czarnowłosego wypowiedział z nieufnością na niego patrząc- Kimże jest wasza towarzyszka?
-Heimdallu! Poznaj Sam, uczennicę Lokiego- Uśmiech zszedł z twarzy stróża Bifrostu.
-Witaj w Złotym mieście, Sam. Jestem Heimdall. Strażnik Tęczowego mostu.
-Miło mi, Heimdallu. Mów mi Samanta, jeśli można- wtrąciłam. Nienawidziłam skróconej wersji mojego imienia.
-Oczywiście. Strażnicy przyprowadzili dla was konie, jednak ten, któremu książę Loki polecił przygotować królestwo na wasz przyjazd, zapomniał nam najwyraźniej wspomnieć o gościu- jeden ze strażników w szeregu zadrżał i przełkną głośno ślinę.
-To nic, Heimdallu. Samanta pojedzie ze mną- trickster odezwał się po raz pierwszy od przyjazdu.
    Wsiedliśmy na karego ogiera i ruszyliśmy za Thorem wgłąb miasta. Gromowładny opowiadał historię miasta, lecz pokrywała się ona z moją wiedzą, więc skupiłam się na widokach. Musiałam odwracać swoją uwagę od tego, że kłamca siedzi tak blisko mnie. Nie wiem czemu, działało to na mnie dość dziwnie. Czułam chłód od niego bijący, ale nie było to nieprzyjemne. Moje serce biło szybciej. No tak... Zawsze mógł się rozmyślić, a ja mogłam zginąć, lub do końca życia siedzieć w lochach. Nic dziwnego, że moje serce przyspieszyło.
    Ludzie, których mijaliśmy machali nam i uśmiechali się na nasz widok. Kiedy przejechaliśmy przez bramy pałacu na dziedzińcu dostrzegłam cztery postacie: jedną kobietę i trzech mężczyzn. Thor uśmiechnął się kiedy ich zobaczył.
-Pzyjaciele! Wróciłem!
-Cieszymy się, lecz czemu ze swoim bratem? I kim jest ta kobieta?
-Sif, dobrze wiesz, że mój brat już nie jest zły! Teraz jest bohaterem. A ta młoda dama to Sam...- posłałam mu mrożące spojrzenie-...anta. Tak, Samanta. Jest uczennicą Lokiego.
-Z jakiego świata pochodzisz?
-Samanta jest z Mitgardu- trickster nie pozwolił mi się odezwać.
-Ty i Midgardzka kobieta?!- najwyższa postać wybuchła śmiechem. Sif spojrzała na niego i jeśli spojrzenie mogłoby zabijać, rudowłosy mężczyzna leżłby już martwy.
-Też się cieszę, że was widzę przyjaciele- w ostatnie słowo zielonooki wsadził tyle jadu, ile się dało-O co ci chodzi Volstaggu?
-Strażnik powiedział, że gość będzie mieszkał w komnacie Sig...- poczułam, że powietrze zafalowało i stało się zimniejsze-...w jej komnacie- poprawił się Volstagg- Nikomu  nawet nie pozwalałeś tam wejść, a co dopiero zamieszkać i... Zaczęły krążyć plotki, że sobie kogoś znalazłeś- teraz powietrze było tak zimne, że woda w fontannie na dziedzińcu zaczęła zamarzać. Mimo zimna moje policzki płonęły. Ja i ON?! Nie no bez... Szybko przywróciłam się do porządku.
-Od kogo ta plotka wyszła?- Loki starał się udawać opanowanego, lecz temperatura powietrza mówiła sama za siebie.
-Od Thora- szczerość rudzielca mnie rozbrajała. Sif uderzyła go pod żebro- Ała! Przecież nie kłamię!
-Thorze? Masz coś na swe usprawiedliwienie?
-Wyobraźnia mnie poniosła, a tobie przydałoby się towarzystwo damy, którą byś kochał- zaczęłam się cieszyć, że mogę być dla niego wredna i uprzykszać mu życie- Zostawmy to na później! Musicie poznać naszą gwiazdę: Przeznaczoną Angelikę!
   Do tej pory nie byłam w stanie mu uwierzyć, a mówił prawdę?! Zazwyczaj potrafię odróżnić kłamstwo i prawdę... Może przez to że jest bogiem kłamstwa wszystko co powie brzmi właśnie jak ono? To musi być ciężkie. Zawsze musiało. Jednak gdy tak dalej o tym myślałam, nie miałam zamiaru mu współczuć. Ja sama nie ubiłam współczucia. Ten kto współczuł myślał, że tego potrzebuję, że jestem słaba.
          Zaprowadzono nas do sali tronowej. Wszyscy pokłoniliśmy się przed Wszechojcem Odynem. Widać było, że nie czuje się najlepiej. Jego szaty były złoto-czarne.
  Kolor żałoby- pomyślałam. Loki opowiadał  mi o tym, że żona Odyna zginęła niedawno w walce. Chciałam wiedzieć w jakiej, lecz było widać, że ten temat sprawiał mu ból. Zostawię to sobie jako jego słaby punkt. Tak słaby punkt. Wiedziałam, że trickster będzie próbował mnie oszukać. Potrzebowałam argumentów. Wiem też, że niebezpiecznie jest poruszać temat jego żony.
-Powstańcie synowie! Powstańcie wojownicy! I ty powstań nasz gościu!
-Witaj ojcze, dawno mnie tu nie było. Szczególnie, że mam wolne ręce. I nogi. A wojownicy mnie otaczający nie chcą mej śmierci- kłamca uśmiechał się drwiąco.
-Synu, zapomnijmy o przeszłości! Liczy się to co teraz...
-Teraz to pojęcie względne. Ale faktycznie, nie rozpawiajmy o starych dobrych czasach. Na te pogaduszki jeszcze znajdziemy czas. Pozwól, że przedstawię ci Samantę, moją uczennicę.
-To zaszczyt cię ponać, królu Odynie.
-Ona...Ona jest...

wtorek, 17 grudnia 2013

Pupil

Jak pewnie zauważyłyście na górze strony jest napis pupil.
Klikajcie w nigo, a tam pokażą się 2 obrazki. O ile w napis "click me!" przy Lokim klikacie (UWAGA) nikt nie klika w napis pod Fenem! Jemu smutno jest. Dla was to kliknięcie, a dla niego punkt do rozwoju ;) Życzę szczęśliwych świąt w gronie rodziny! Mój kochany Loki nie rozumie idei tego święta, lecz w głębi duszy na 100% życzy wam wszystkiego dobrego  te święta i w nowym roku!

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 7- Powrót Bohatera

-Loki, czemu? Czemu nie możesz po prostu puścić mnie wolno?- zapytałam ze łzami w oczach. To była moja ostatnia szansa na wolność.
-Po pierwsze: schlebia mi to, że traktujesz mnie jak najważniejszego boga we wszystkich 9 światach, po drugie: kiedy znajdzie się swoje lustro, nie należy odpuszczać, a po trzecie: gdzie chcesz wracać? Do kogo? Do czego? Nic nie masz na Midgardzie. 
-W takim razie dobrze- powiedziałam zimnym tonem i otarłam łzy. Ta gra nie miała sensu. I tak mnie nie puści.- Dlaczego mam więc jechać z tobą do Asgardu?
-Bo ci tak każę! A, masz udawać moją uczennicę z własnej woli, nie chciałbym, żeby myśleli, że cię porwałem.
-A co mi zrobisz, jeśli im powiem prawdę?- Jego mina była bezcenna. Jeszcze przed chwilą byłam przestraszona i posłuszna. Cóż... dobre czasy się skończyły. Teraz będzie dla boga taka jak dla wszystkich. Loki szybko się otrząsną po moim "ataku".
-Myślisz, że uwierzą tobie? Śmiertelnej kobiecie?- roześmiał się złowieszczo, a mnie przeszły ciarki po plecach- Jestem ich bohaterem! Nic nie możesz zrobić. Ale mam dla ciebie dobrą wiadomość. O ile chcę, żebyś postawiła mnie w dobrym świetle w oczach... przepraszam oku Odyna, to dla Thora możesz być wredna, możesz doprowadzać go do furii, tak by był podczas naszego pobytu tam jak najbardziej rozeźlony. Mam pewien plan.
-A co ja będę z tego miała?
-Zobaczysz Asgard, pozwolę ci żyć, nauczysz się magii, zrozumiesz symbol na swoim ramieniu, będziesz się miała okazję zemścić na Angelice... Wymieniać dalej?
-Na Angelice?
-Nie zdziwił cię fakt, że mimo tego, że pochodzicie nie z tej samej rodziny, macie takie samo znamię?- moja mina musiała mówić sama za siebie- No cóż...
-Jak będę się mogła na niej zemścić?- muszę przyznać, że perspektywa zemsty za bycie "tą gorszą" przez całe dzieciństwo, była bardzo bardzo kusząca. Loki wiedział jak kogoś przekonać do jego pomysłu.
-Umówmy się. Jeśli będziesz dobrze grała, a mój plan zadziała, będziesz mogła zrobić co chcesz. Umowa?- wyciągnął do mnie rękę.
-Umowa- uścisnęłam jego rękę na zgodę. Teraz będziemy współpracować, ale nie wiem, do czego to prowadzi. Zawieszenie broni, zawieszeniem broni, ale mili dla siebie raczej nie będziemy.
-Zatem jutro wyruszamy do Miasta Bogów.
      Następnego dnia kłamca uczył mnie, jak zachowywać się w miejscu, w którym Kultury się wychował. Nauczył mnie zaklęcia, dzięki któremu będę rozumiała i mówiła w języku Asów. uczyć mnie na szczęście nie musiał. Potrafię się zachować. Wieczorem natomiast w salonie otworzył się most tęczowy. W nim stanął wysoki, dobrze zbudowany blondyn.
-Bracie!!! Jak się cieszę, że cię widzę!!!- to mówiąc pobiegł wprost na trickstera, chcąc go uścisnąć, jednak Loki tylko lekko przesunął się w bok, a rozpędzony niebieskooki wpadł prosto w ścianę. 
-Thorze, naprawdę, nie trzeba się zawsze witać aż tak wylewnie. Mam dość połamanych żeber. 
-HAHAHA!!! Cieszę się, że cię widzę bracie! A co to za piękna niewiasta, która za tobą stoi?
-To ty jesteś tym słynnym Thorem?- powiedziałam to lekko kpiącym tonem.
-Thorze, to Samanta. Moja uczennica.
-Witaj Samanto. Jestem Th...
-Tak, wiem. Dużo o tobie słyszałam. Jesteś dokładnie taki, jak sobie wyobrażałam- mówiąc to uśmiechałam się z wyższością. Loki patrzył na mnie z czymś w rodzaju zadowolenia. dobrze wykonywałam swoją robotę.
-Zatem, ruszajmy do domu!- kłamca rozładował napięcie wiszące w powietrzu. Blondyn znowu zaczął się uśmiechać.
-Heimdallu! Otwórz Bifrost!- kiedy wypowiedział te słowa otoczyło ich tęczowe światło. Srebrny Język objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Lepiej się mnie trzymaj- wyjaśnił- i pod żadnym pozorem nie zamykaj oczu.
Miałam się spytać o co chodzi, ale nagle poczułam jak unosimy się coraz wyżej i wyżej. Jakaś niewidzialna siła przyciągała nas do jej centrum. Naokoło nas pojawiały się i znikały coraz to nowe gwiazdy. W pewnym momencie poczułam, że gdyby nie Loki, który dalej mnie trzymał, spadłabym.
    Po 6 minutach pod nogami wyczułam twardą powierzchnię. Naokoło mnie wszystko było ze złota. 
-Witaj w Asgardzie, Mieście Bogów!

Wiem, że krótkie, ale jakoś Wam to wynagrodzę! To się musiało kończyć tym zdaniem.

środa, 11 grudnia 2013

Liebsten Award 2

Wow! Już drugie?! O LOL!


Nominowała mnie http://cichesia.blogspot.com/ 
1.Jeśli moglibyście spotkać jakąś postać z filmu lub książki kto by to był?
Loki, oczywiście ;)).
2. 
Twoja ulubiona książka?
Przeczytałam zbyt dużo wspaniałych książek, żeby wymienić najlepszą. Kocham wszystkie!
3. 
Twój ulubiony film?
Thor2
4.
Czy lubisz rysować?
Kocham :)
5.
Masz zamiar napisać książkę?
Niezbadane są wyroki Sigyn...
6.
Co myślisz o swoim blogu?
Zależy o którym z trzech... Ten mi się nawet podoba. Takie sobie, żeby nie zmęczyć umysłu przed snem.
7.
Skąd czerpiesz pomysły do opowiadania?
Ze snów.
8. J
aki jest twój ulubiony aktor?
Tom!!!!!9. Jaka jest twoja ulubiona aktorka?
Nie zastanawiałam się.
10.
Gdzie chciałabyś pojechać?
Do Asgardu!!! I do Muspelheim!!!
11. 
Twoje ulubione danie?
Sushi i zapiekanka ziemniaczana.
Moje nominacje:
http://you-are-like-me.blogspot.com/
http://hp-i-szmaragd.blogspot.com/
http://cichesia.blogspot.com/
nie będę nominować po dwa razy tych samych osób, bo to nie ten... NO!Moje pytania:
1.Jak często siedzisz przy kompie?
2.Twoja ulubiona książka?
3. Twój ulubiony film?
4. Czy lubisz rysować?
5.Lubisz zwierzęta?
6.Co myślisz o swoim blogu? Jaki będzie w przyszłości?
7.Skąd czerpiesz pomysły do opowiadania?
8.Jaki jest twój ulubiony aktor?
9.Znalazłaś/eś miłość życia (nie licząc Lokiego, on jest mój)?
10.Co chcesz dostać na urodziny?
11.Twoje ulubione piosenki?


Rozdział 6- Magia słowa

     Kiedy usiedliśmy przy stole trickster rozpoczął rozmowę:
-Na pewno chcesz wiedzieć, "dlaczego akurat ty?" i "po co tu jesteś?", prawda?
-Tak. Jestem ciekawa co kogoś tak... wysoko postawionego w hierarchii dziewięciu światów zainteresowało w tak nędznej istocie jak ja?- spytałam głosem przepełnionym zdumieniem. Gdyby patrzyła na naszą rozmowę osoba trzecia, stwierdziłaby, że uważam go za autorytet, za największego i najwspanialszego spośród bogów. Zaśmiałam się w duchu Co jak co, ale kłamać potrafię.
      Bóg uśmiechnął się lekko. Uwierzył mi.
-Nie oceniaj się aż tak surowo... mogę dalej mówić do ciebie po imieniu? Sądzę, że byłoby to wskazane ze względu na to, że trochę tu pomieszkasz.
-To ja powinnam pytać, czy mogę wymawiać twe imię.
-W takim razie Samanto... Kontynuując moją myśl. Jak się niedawno dowiedziałaś jesteś adoptowana. Twoi "rodzice" okłamywali cię całe życie. Czy kiedyś zauważyłaś coś, powiedzmy... niesamowitego w twoim otoczeniu? W zachowaniu opiekunów? Po twojej minie wnioskuję, że tak. Spójrz teraz na twoje ramię- wykonałam polecenie. W moim ramieniu nie było nic nadzwyczajnego nie licząc znamienia- Czy ten znak nigdy nie przypominał ci runy? Rozczarowałaś mnie, lecz cóż... Wychowałaś się wśród najmniej oświeconych istot we wszechświecie. Wracając do tematu, o prawdziwym znaczeniu tego znaku powiem ci później, teraz wiedz tylko, że we wszechświecie istnieje zjawisko lustra. Istnieją dwie osoby ze skrajnie różnych światów, są też różnej płci. Podobne są jednak do siebie z wyglądu, mają podobne wspomnienia i w pewnym sensie ten sam rodzaj... magii. Do tego właśnie zmierzałem. Jesteś moim lustrem, a ja mam zamiar nauczyć cię naszej magii. Rozumiesz wszystko, czy wyjaśnić ci to jeszcze raz?
       Muszę przyznać, że byłam w szoku. Ja? Magiczne moce? Nic podobnego!
-Chyba zaszła jakaś pomyłka, Loki. Nawet nie wiem jak dokładnie działa magia, a ty mówisz, że miałabym się nią posługiwać? Niestety, chyba się pomyliłeś...
-Nigdy się nie mylę. Posługujesz się już jednym rodzajem magii, tylko o tym nie wiesz. We wszystkich twoich słowach jest magia, dlatego każdy ci wierzy. Gdybyś znała podstawy magii, to poco miałbym cię uczyć?
-W takim razie, od czego zaczniemy?
       Loki odprowadził mnie do "mojego pokoju" i kazał na siebie poczekać. Zabijałam czas lepiej poznając miejsce w którym przyjdzie mi mieszkać. Przy drzwiach stało duże, białe biurko ze złotymi zdobieniami. Podeszłam do niego i otworzyłam małą szufladkę, która była jego częścią. W jej środku znajdowały się moje rysunki i przybory do rysowania. Obok biurka stała duża biała szafa. W środku znajdowały się ubrania wszystkie były tylko w trzech kolorach: złotym, czarnym i zielonym. Było tam też trochę bieli, ale naprawdę niewiele. Pod moimi stopami znajdował się duży, puchaty, biały dywan. Postanowiłam lepiej przyjrzeć się mojemu łóżku. Było to jednoosobowe łoże z baldachimem. Pościel była zielona nie licząc białej poduszki.
      Znudzona usiadłam na łóżku. No ile można czekać?!
-Długo. Naucz się cierpliwości. To popłaca- Loki wszedł do pokoju z czterema wielkimi księgami- To księgi zaklęć przełożone z języka Asów. Będę cię oczywiście uczyć osobiście, lecz teraz wychodzę na czas bliżej nieokreślony. Nie musisz cały czas siedzieć i czytać. Fen i Mung bardzo cię lubią, możesz spędzać z nimi czas, możesz porysować, ale przeczytaj choć jedną stronę- to mówiąc wyszedł z pokoju.
       Nie miałam teraz ochoty na czytanie. Wzięłam swoje przybory rysownicze i ruszyłam w stronę salonu. Usiadłam na czarnej kanapie i zaczęłam zastanawiać się, co narysować. Wtedy poczułam ciężar na mojej nodze. To Fen oparł swój wielki łeb o moje kolano. Poczochrałam go po główce. Po jakimś czasie przyszedł... znaczy się przypełzł Mung i pobawiłam się chwilę z nim i jego bratem. Później grzecznie usiedli, a ja ich narysowałam. Przyjrzałam się skończonemu dziełu i stwierdziłam, że wyszło nie najgorzej. Stwierdziłam, że wypadało by przeczytać chociaż pierwsze zaklęcia z ksiąg Lokiego. Sama muszę przyznać, że bardzo mnie to interesowało. Usiadłam przy biurku i otworzyłam jedną z książek. Fen i Mung leżeli na dywanie obok mnie.
      Sama nie wiedziałam jakim cudem przeczytałam ponad połowę pierwszej części. Szukałam zaklęć, które mogłyby mi pomóc. Nauczyłam się na pamięć zaklęcia niewidzialności. W końcu moją uwagę przykuła jedna formuła. Warto spróbować.
                 
                                                          * Oczami Lokiego*

       Nie wierzyłem, że pójdzie aż tak łatwo! Uwierzyła, że naprawdę przejąłem się jej raną i stałem się milszy! Oj Loki, ty kłamco... Roześmiałem się pod nosem. Ciekawe ilu zakląć potrzebnych, by mnie zabić nauczyła się podczas mojej nieobecności. Sześciu? Dziesięciu? Chcę zobaczyć jej minę, kiedy się zorientuje, że nic na mnie nie działa. A może zrobię małe przedstawienie?  Upadnę na ziemię "powalony" jej magią, a później powstanę w czarnym dymie... Tak, będzie zabawnie.
       Stanąłem w parku w którym  spotkałem dziewczynę tuż przed jej przemianą.  Wyszeptałem parę słów, a przede mną  pojawiły się drzwi do mojej kryjówki. Czas zacząć zabawę! pomyślałem i przekroczyłem próg. Moją pierwszą reakcją był krzyk:
-CO TO MA BYĆ?!!!!!!!!!!!!!!
 Po moim domu w najlepsze biegało 10 Fenów i Mungów, 3 Samanty, 2 Thorów, 1 Odyn i 7 Frigg! Przecisnąłem się przez ten tłum i wszedłem do pokoju dziewczyny. Prawdziwy wilk i wąż leżeli przerażeni pod biurkiem przy którym siedziała moja przyszła uczennica. Jej oczy błyszczały na zielono a kiedy wypowiadała zaklęcie, jej rysunki wychodziły z papieru. Szybko wyrwałem ją z transu. Tylko jedno dzieło pozostało na papierze. Przedstawiało... mnie?! Na rysunku brakowało jednak oczu. O tym porozmawiam z nią później, lecz teraz...
-Oszalałaś?! Każda normalna istota starałaby się nauczyć się zaklęć, którymi posłużyłaby się, tylko po to by mnie zabić, a ty musiałaś zrobić wszystko na opak!- byłem wściekły. Nie mogłem już dłużej udawać miłego i troskliwego.
-Ja nie wiem jak to się stał...
-Milcz Midgardzka kobieto! Od teraz zasady się zmieniają! Masz się wszystkiego nauczyć, bo pewnego dnia puścisz to miejsce z dymem! Nie będziesz robiła nic innego!
     Zamknąłem ją w pokoju i odczarowałem wszystkie jej dzieła. Wtedy w pokoju otworzył się portal.
-Książę Loki! Twój ojciec wzywa cię do Asgardu na wielkie święto! Thor odnalazł naznaczoną Midgardkę!- strażnik pokłonił się przede mną. Od ostatnich wydarzeń wszyscy myśleli, że jestem dobry. Doniosłem Odynowi o spisku i na jakiś czas zająłem jego miejsce. Kiedy jeden ze spiskowców próbował go zabić, ja posłużyłem się magią i go wyeliminowałem. Nikt nie wiedział, że to była stworzona przeze mnie iluzja. Uchodziłem za bohatera. Znów byłem księciem Lokim.
-Kiedy ma się ono odbyć?
-Jutro pod wieczór.
-Oczywiście mój ojciec- starałem się to powiedzieć bez obrzydzenia- pozwoli mi kogoś przyprowadzić?- uśmiech strażnika świadczył o tym, że opacznie zrozumiał moje słowa.
-Tak, mój panie. Przygotować komnatę gościnną?
-Nie. Będzie mieszkać w jej pokoju- uśmiech spełzł z twarzy strażnika- Nie zapomnijcie przygotować komnaty dla moich dzieci- dodałem.
-Tak jest! Jutro stawi się tutaj Thor, by zabrać was na przyjęcie.
-Jeszcze jedna sprawa. Mam zamiar powrócić na stałe.
-Królowa by się cieszyła, że jesteś znów po dobrej stronie książę.
-Idź już!- rozkazałem, czując, że nie wytrzymam. Frigga to jedyna osoba, którą uważałem za rodzinę. Została zamordowana przez Malekitcha, mrocznego elfa.
    Skoro jutro miałem pojawić się w Asgardzie razem z Samantą to miałem wiele spraw do załatwienia. Wpadłem do jej pokoju.
-Szykuj się. Jutro ruszamy do Asgardu.

wtorek, 10 grudnia 2013

Liebsten Award

                             Liebsten Award!

Nominowała mnie Fioletowy Piernik z bloga http://2seconds4us.blogspot.com/ lub http://you-are-like-me.blogspot.com/ jak kto woli.
Przyznaje się tą nagrodę blogom i bloggerom o małej ilości obserwatorów, za dobrze wykonaną robotę. Odpowiada się na 11 pytań tego kto cię nominował i zadaje własnych 11 pytań 11 osobom. Byłam bardzo zdziwiona nominowaniem mojej skromnej osoby ;) Dziękuję.


Oto pytania Filetowego Piernika i moje odpowiedzi.

  1. Skąd pomysł na opowiadanie, chciałabyś/chciałbyś wydać je jako książkę?

Pomysły zawsze biorę ze snów. Tak, wiem. Śni mi się Loki na przemian z Krainą Czarów... Nie mówiłam, że jetem normalna. Moje opowiadanie w książce? No fajnie by było, ale nie spodziewała bym się dużych przychodów. 
         2. Gdyby ktoś z fanów twojego bloga rozpoznał cię i poprosił o autograf, co byś zrobił/a?

Roześmiałabym się, powiedziała, że nie jestem nikim nadzwyczajnym, kogo trzeba o coś takiego prosić i jakby się upierał/a to bym dał ten autograf, niech ma.

3. Ulubiony rodzaj muzyki?


Zabiłaś mnie tym pytaniem. Słucham prawie wszystkiego. Ale nie 1D ani Biebera. Nie lubię ich po prostu. Każdy ma swój gust, oni pod mój się nie podpasowali.
4.Ilu masz prawdziwych przyjaciół?



Trzech takich prawdziwych, ukochanych i bym ich nie oddała! (Dedykacja dla Karolinki i Juli, którym zdarza się czytać moje wypociny ;P)

5. Czy utożsamiasz się z postaciami z filmów/gier/książek/komiksów?

Często. Mam ulubionych bohaterów, którzy pokazują różne aspekty mojego własnego charakteru. Np.... LOKIŚ!


6. Ulubiony film, serial i aktor?


Ulubiony film Thor2, serial rzadko jaki oglądam, aktor to oczywiście Tom!


7.Ostatnio przeczytana książka?


"Wilki Lokiego" a w planach do przeczytania mam "Kłamcę".
8. Gdybyś mógł/a być wybranym bohaterem z Avengers/Batmana/innych takich rzeczy, którego byś wybrał/a?


Loki liczy się jako bohater? Mam nadzieję.


9. Skąd pomysł na bohaterów twojego opowiadania?


Z mojej chorej głowy. Jak jakiś mój lubiony bohater nie ma pary to ją wymyślam, a tym razem postanowiłam to spisać.10.Ukochane powiedzenie?

Co się odwlecze, to nie uciecze. (Tak co do następnego rozdziału ;P) i Life is brutal.


11. Najbardziej zwariowana fantazja?


Wpaść do króliczej nory.

Moje pytanka:


  1. Orientujesz się, że czytam twojego bloga?
  2. Co lubisz w pisaniu?
  3. Jaka jest twoja ulubiona bajka i dlaczego Król Lew?
  4. Jakie lubisz książki?
  5. Czy lubisz patrzeć w gwiazdy?
  6. Zdarza ci się wyć do księżyca?
  7. Słuchasz czasem Maroon5?
  8. Lubisz tańczyć?
  9. Lubisz śpiewć?
  10. Masz zwierzaczka? Jeśli tak to go opisz!
  11. Najbardziej zwariowana rzecz jaką zrobiłaś?


Nominowani przeze mnie:
01. Asia Stróż z http://asgard-bogowie.blogspot.com/
02. Lola Tasak z http://myowndarklife.blogspot.com/
03. Embers Asgard z http://embers-of-asgard.blogspot.com/
04. Florence Mask z http://trzeba-chodzic-w-masce.blogspot.com/
05. Ada Howart z http://nadia-romanova.blogspot.com/
06. Stella Gilbert z http://loki-and-stella.blogspot.com/
07. Vinterry Hayakawa z http://requiem-nemezis.blogspot.com/
08. Aleksandra Sitkowska z http://sitkowska.blogspot.com/2013/12/prezent.html
09. Mrs. Darkness z http://the-darkest-side-of-me-loki-laufeyson.blogspot.com/
10. Casandra Black z http://casandra-moj-wlasny-swiat.blogspot.com/
11. Obserwatorka z obserwatorka-loki.blogspot.com



PS: Rozdział już wkrótce bo jestem chora i siedzę w domu, ale na razie dodaję coś na Alicję.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 5- Gra

Sorki za poprzedni żart! Teraz to jest serio rozdział. Obiecuję. Na nominację do LA odpowiem jutro lub trochę później.
ROZDZIAŁ 5- Gra
      Obudziłam się i od razu zauważyłam zmiany. Po pierwsze: leżałam na łóżku. Po drugie: obok łóżka stała zapalona lampka, która oświetlała pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Był to dość mały pokój z trzema ścianami zielonymi i jedną czarną. Wszystkie meble w pokoju były ze złota, nie licząc paru białych dodatków. Na krześle leżały ubrania. 
       Wstałam i spojrzałam na siebie. Wyglądałam okropnie. Moje ubrania były wygniecione i podarte w niektórych miejscach. Włosy miałam potargane. Wzięłam ubrania z krzesła i nacisnęłam na klamkę ciężkich, drewnianych drzwi. Otworzyły się, skrzypiąc lekko. Na palcach przeszłam przez długi korytarz, rozglądając się za jakąś łazienką. Z zaciekawieniem patrzyłam na wszystko naokoło, próbując zorientować się, gdzie jestem. Na białych ścianach wisiały różne obrazy przedstawiające łąki i lasy. Na obrazach nie było ludzi, tylko natura, dzika i piękna. Taka jak ją stworzono. 
         W końcu dotarłam do drzwi. Raz kozie śmierć- pomyślałam i przeszłam do nowego pomieszczenia. I tym razem głupia koza miała niewyobrażalne szczęście. Trafiłam do bardzo nowoczesnej łazienki w której dominowała jasna zieleń i biel. Na blacie obok umywalki ze złotym kranem leżał ręcznik. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę i umyłam włosy. Gdy spod niego wyszłam na blacie leżały szczotka do włosów, zębów i pasta. Wcześniej ich tam nie było... No cóż. Dokończyłam proces odświeżenia i ubrałam się w nowy zestaw. Czarna koszula odsłaniała moje ramiona. Na jednym z nich widać było pięć długich zadrapań. I tak wyglądały lepiej, niż na początku. Na nogach miałam szmaragdowe legginsy. Moje ulubione kolory powoli zaczęły mnie denerwować. Nikt mi nie będzie mówił jak mam wyglądać!!!
       Cicho wyszłam z łazienki, by przypadkiem nie natknąć się na trickstera.
Chyba, że to był mój dziwny sen. Może dalej śnię? Może porywacz mnie czymś odurzył? Gdy te wesołe myśli przechodziły przez moją głowę zauważyłam coś na końcu korytarza. Dwa cosie. Takich cosiów w normalnych mieszkaniach nie ma. Mianowicie w moją stronę szedł dość duży, czarny wilk, a obok niego pełzł (ku mojemu przerażeniu nie mniejszy) wąż. Kiedy zwierzęta mnie spostrzegły, wbrew moim oczekiwaniom wyglądały na ucieszone. Skąd to wnioskuję? Wilk zaczął szybko machać ogonem i pędzić w moją stronę niczym rozbawione...
...dziecko. Właśnie to słowo przyszło mi na myśl kiedy patrzyłam na olbrzymie zwierzęta radośnie pędzące w moją stronę. Jak dzieci.
         Więc bardzo prawdopodobne, że był to jednak dom Lokiego. Tego mogłam być pewna. Wilk miał na imię Fenris a wąż  Jormungand. Wymyślne imiona nie ma co. Ale jeśli mity były prawdą to ich matką była...
-Głupie plotki- usłyszałam za sobą głos boga- A co do imion, ja nazywam ich Fen i Mung. Prościej. Ich matka ich tak nazywała- w jego oczach pojawił się błysk tęsknoty, lecz zaledwie na parę sekund. Spojrzał na ranę na moim ramieniu- Mogę ją wyleczyć- wyciągną dłoń w jej stronę, lecz ja mimowolnie cofnęłam się ze strachem.
        Powoli traciłam nadzieję na wyjście z tej ciemności. Siedziałam tam sama od wielu godzin. Wtedy do pokoju wszedł On.
-Okazuje się, że nie jesteś dzieckiem swoich rodziców. Jak się z tym czujesz?
-Każdy jest dzieckiem swoich rodziców- odpowiedziałam siląc się na złośliwość- to chyba logiczne, nie uważasz?
-Nie udawaj, że jesteś mądrzejsza niż w rzeczywistości, śmiertelniczko.
-Powiedział podszywający się pod boga wariat!-krzyczałam. Nie panowałam w tej chwili nad emocjami. I wtedy poczułam przeszywający ból w ramieniu. Jego paznokcie zatopiły się głęboko w skórę, ręka zjechała w dół mojego ramienia pozostawiając za sobą krwiste ślady.
-Nędzny Midgardczyk nie będzie zwracał się w ten sposób do boga!
   To wspomnienie uderzyło mnie z wielką siłą.
-Nic ci nie zrobię.
-Ja...- lekko się jąkałam- b..boję się...
-Nie masz czego- wyraz jego twarzy złagodniał- daj mi naprawić mój błąd- położył dłoń na mojej ranie, a wtedy rozświetliło ją zielone światło i zniknęła.
-Dziękuję. Mam pytanie czy twoje... dzieci nic mi nie zrobią?
-Kiedyś Odyn chciał je zabić, bo miały przyczynić się do końca świata, lecz ich matka krzyknęła: To tylko dzieci? Co ci zrobiły Panie? Weź mnie zamiast nich. Odyn tak właśnie uczynił...
-Zabił ją?
-Nie twoja sprawa- warknął. Znów powrócił ZŁY LOKI. Jednak szybko się opanował- Musisz być głodna, zapraszam na śniadanie.
   Idąc do kuchni rozmyślałam o jednej rzeczy. Zaczęła się gra. Między nim a, mną...

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział

Przepraszam! To nie rozdział! To reklama! Mam nowego bloga o Alicji z Krainie Czarów. Zapraszam pod adres http://aliceonlytruelove.blogspot.com/ . Wiem, że mnie zabijecie za tytuł i że to naciąganie, ale nie mogłam się powstrzymać przed małym żartem :D Loki mną kierował... Notka pewnie w weekend. Pa!

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 4- Prowokacja

                                                        ROZDZIAŁ 4- Prowokacja
-Chory psychicznie? Zobaczymy!- gwałtownie wstał odsuwając się ode mnie. Mruczał coś pod nosem, a ja poczułam, że moje powieki stają się coraz cięższe i cięższe…
     Znajdowałam się w dość ciemnym pomieszczeniu, a naokoło mnie stały różne dziwne przedmioty. Stałam na końcu korytarza przy skrzynce od której biło niebieskie światło. Rozejrzałam się. Obok mnie była ściana w której wszystko się odbijało, ale zamiast mnie zobaczyłam Michaela/ Lokiego czy jak mu tam było. Spojrzałam na swoje ręce. Chociaż miały długie palce i wyglądały na delikatne nie było w nich nic z kobiecości. 
    Coś kazało mi chwycić skrzynkę. Kiedy jej dotknęłam "moja" skóra zaczęła się robić niebieska. Usłyszałam, że ktoś wszedł do sali. Nie wiem skąd wiedziałam, że ten starszy pan z zasłoniętym złotą klapką okiem to Odyn.
- Czy jestem przeklęty?- wydobył się ze mnie głos Lokiego.
-Nie.
- To czym jestem?- ciągnęłam
- Moim synem.
- Czym jeszcze?
     W tym momencie obraz zawirował. Wyglądało to jakby ktoś przewinął kawałek rozmowy.
-Więc jestem tylko jednym z trofeów, czekającym na dzień, w którym się przydadzą?!*
     Zrobiło mi się żal Lokiego. Żył w kłamstwie, tak jak ja. Kobieta, która mnie wychowała też stwierdziła, że jestem jej po prostu do czegoś potrzebna.
    Znalazłam się teraz w innym miejscu. Byłam już sobą . Na dziwnym podwyższeniu leżała moja "siostra" i płakała. Obok niej leżały sterty ostrych narzędzi. Nagle obraz zamigotał. Angelica migotała i zamiast niej na stole leżał dobrze zbudowany, niebieskooki blondyn. Moje ręce raz należały do mnie, a raz do Lokiego. Kiedy się odezwałam słyszałam to tak, jakbyśmy mówili równocześnie.
-Teraz zapłacisz za to, co przez ciebie wycierpiałam/em!- nachyliłam się po broń i szybkim ruchem wbiłam ją w serce Angeliki i … Jak on się nazywał? Kim był? 
To Thor, mój wnerwiający "brat". 
Co twój głos robi w moich myślach?!
Odpowiadam na pytanie. 
Spadaj. 
Nie ma mowy. 
Co to za dziwna scena ?
Okazało się, że nasze marzenia się na siebie nakładają. Jeszcze zobaczysz parę wspomnień, marzeń zarówno twoich jak i moich lecz na  razie…
      Wszystko wokół zawirowało i
                                                      otworzyłam oczy.
- … musisz się obudzić.
                                                         
                                                         *Miesiąc później*

      Byłam w stanie zrobić wszystko, żeby wyrwać się z tego piekła. Straciłam poczucie czasu. Pierwszy raz od dawna po mojej twarzy spływały gorzkie łzy. Nie płakałam odkąd skończyłam 6 lat. Jeśli chciał mnie złamać udało mu się. Oprócz pokazywania mi moich najboleśniejszych wspomnień zdarzało mu się mnie uderzyć za to, że czasem trafnie udawało mi się go zdenerwować. Znał moje wspomnienia. Zabrał mi moją tarczę- kłamstwo. Zostawał sarkazm i ironia, za które byłam karana. Nie miałam jak się schować. Została tylko krucha maska niewzruszenia niewspomagana niczym innym. 
       Zdążyłam uwierzyć w to, że Loki faktycznie jest bogiem z Asgardu i że posługuje się magią. Na pewno potrafił tworzyć iluzje i w jakiś sposób kontaktował się zemną poza werbalnie. Miałam też swoje przypuszczenia co do jednej z jego mocy. Możliwe, że potrafił tworzyć swoje klony, jednak nie było to pewne. Taki wniosek wysnułam, ponieważ za każdym razem gdy się do mnie zbliżał nie czułam niczego. Tylko cztery razy poczułam chłód. Gdy pewnego dnia poczułam go po raz piąty postanowiłam go o to zapytać. Gdy już miał wychodzić powiedziałam:
-Posługujesz się magią, mam rację?
-Tak.
-Jestem stuprocentowo pewna, że masz jakiś kontakt z moimi myślami- odwrócił się i niebezpiecznie zmniejszył odległość między nami.
-Myślisz? Tak masz rację. Jakieś inne pomysły?- poczułam, że powinnam przestać mówić, bo nie mam pomysłu. Gwałtownie potrząsnęłam głową.
-Pewnie potrafisz też wpływać na zachowanie innych, co próbowałeś zrobić przed chwilą- pozwoliłam sobie na szubki kpiący uśmieszek, lecz zaraz się opamiętałam. W tamtej chwili lekko zamknęłam oczy czekając na cios, który zwali mnie z nóg, gdy ten jednak nie nadszedł niepewnie spojrzałam na boga.
-Masz rację. Nie masz tak słabej woli jak myślałem. coś jeszcze?
-Nie jestem pewna, lecz myślę, że naprawdę byłeś tu pięć razy. W tym piąty jest dzisiaj. Reszta to klony- spojrzał a mnie wyraźnie zdziwiony.
-Prawda Interesuje mnie tylko- na jego ustach pojawił się uśmiech. Przybliżył się i szepną mi wprost do ucha - jak na to wpadłaś?
-Bo zawsze  kiedy to jesteś naprawdę ty to czuje pewien…- dokończyłam ledwie słyszalnym szeptem- chłód.
-Jesteś ciekawa skąd się bierze?- spytał głosem, przez który przeszły mnie ciarki.
-Nie- skłamałam- To twoja sprawa. Jeśli jednak chcesz mi powiedzieć, to słucham.
-Każdy by się nabrał. Każdy, tylko nie ja. Nie powiem ci skąd ten chłód, jednak powiem ci, że przy ludziach, chodząc po Midgardzie, nigdy nie czułem takiego ciepła jak to twoje.- wypowiedziawszy to zdanie odsunął się ode mnie i rozpłynął się w zielonej mgle. Nie wiedziałam co myśleć. To nie było normalne jego zachowanie. Zazwyczaj patrzył się na mnie jak na coś co nie ma racji bytu i co ma wyjątkowe szczęście, że się nad tym lituje. Ale w jego oczach widziałam dziś coś ludzkiego. chwile patrzył na mnie, jak na równą sobie. Zasnęłam z myślą o tym, że może jestem do niego podobna. Z charakteru? Nie wiem. Ze względu na wspomnienia? Może. Z wyglądu? Jesteśmy dość podobni, lecz tu chodzi o coś innego. O ile dobrze znałam go z mitów, był bogiem kłamstwa. Każde kłamstwo ma za zadanie schować nas przed światem. Oboje kłamiemy w ten sam sposób i jesteśmy w stanie pokazać światu prawdziwych emocji. Żyjemy pod tą samą ochroną...


*Trochę to odbiega od oryginalnej kwestii Lokiego, lecz starałam się to oddać jak najlepiej.

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 3- Odmiana

Widzicie jak literki L,O,K i I ładnie układają się na klawiaturze? Mam świra!!! Ale jeśli to czytacie, to albo was znam, albo wy  też!

ROZDZIAŁ 3- Odmiana
*Oczami Michaela*
-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
   Cholera jasna! Za dużo gadam! Szybko zacząłem wymyślać jakąś historyjkę, w końcu jestem w tym dobry, można wręcz powiedzieć, że jestem mistrzem naginania rzeczywistości do własnych potrzeb. Wtedy dziewczyna złapała się za głowę.
Zaczyna się? TERAZ?! Trzeba ją szybko zabrać z tego miejsca. Podszedłem do niej i zasłoniłem jej oczy ręką. Wymruczałem parę słów pod nosem, a kiedy mrugnąłem znaleźliśmy się w łazience mojego apartamentu. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy na ręce którą zasłaniałem jej pole widzenia, zobaczyłem krew. Po jej włosach i z jej oczy spływała szkarłatna substancja. Pierwszy raz widziałem taką przemianę, więc obserwowałem zaistniałą sytuację zaciekawiony.
Wstydził byś się! Ona cierpi, a ty patrzysz na nią jak na jakąś atrakcję turystyczną!- krzyczała część mnie. Bardzo mała część.
     Samanta gwałtownie otworzyła oczy. Wyraźna zmiana. Kiedyś były przygasłe, teraz aż rażą intensywnym szmaragdowym kolorem. Jej włosy wypadły, a nowe które wyrosły były kruczoczarne, gęste, mocne i dwa razy dłuższe. Naokoło niej unosiła się zielona poświata. Nieprzytomna padła na ziemię
 No to koniec przedstawienia. Teraz musiałem zabrać ją do miejsca, gdzie powoli sama uświadomi sobie co i dlaczego ją spotkało. Do przestrzeni. Tak to nazywamy. Nie ma granic, jedyna pewna to podłoże. Naokoło widać tylko czerń, lecz wszystko jest dobrze oświetlone. 
    Jeszcze się nie przedstawiłem. Mam na imię…
*Oczami Samanty*
Po raz kolejny w przeciągu dwóch-trzech dni zemdlałam. Zaczynało to być irytujące. Rozejrzałam się po miejscu w którym się znalazłam. Spowijała mnie czerń. Jedynym przedmiotem jaki dostrzegłam było lustro. Wstałam z podłogi i chwiejnym krokiem do niego podeszłam. To co zobaczyłam bynajmniej nie było moim odbiciem. Dziewczyna patrząca na mnie z lustra wyglądała prawie tak samo jak ja, lecz miała długie i gęste, lekko falowane włosy. Nie licząc fryzury była intensywną wersją mnie. Moje włosy były czarne jak noc, a z oczu bił zielony blask. Później zwróciłam uwagę na mój strój. Z domu wyszłam w niebieskiej koszuli i żółtych leginsach. Te kolory do mnie nie pasowały, lecz moi opiekunowie prawni nie chcieli kupować mi nic w moich ulubionych kolorach: zielonym, czarnym i złotym. Mówili, że to kolory przynoszące pecha i noszone przez ludzi fałszywych. Nigdy tego nie rozumiałam. Teraz byłam cała ubrana w te piękne, majestatyczne barwy. Miałam na sobie zieloną koszulę i czarne leginsy ze złotym wzorem stworzonym z małych złoconych łusek n lewej nogawce. Nagle poczułam przejmujące zmęczenie i usiadłam. Za plecami miałam pustą przestrzeń. Myślałam o tym, jak przyjemnie byłoby się o coś oprzeć. Poleciałam w tył chcąc się położyć i natrafiłam na… ścianę! 
 Dziwne. Nie podoba mi się tu. Jestem sama w ciemnym, dziwnym miejscu, nie wyglądam jak ja, jestem w nie swoich ubraniach i jest mi słabo! Gorzej się nie da?! No cóż, okazało się, że się da. Poczułam, że wokół moich rąk zamyka się coś w rodzaju kajdan przytwierdzonych do powierzchni o którą się opierałam. Lustro stanęło w zielonych płomieniach a spomiędzy nich wyszedł Michael ubrany w zielono-czarno-złotą zbroję. Na głowie miał złoty hełm z rogami. W tej chwili przypominał jedną postać z moich rysunków. Loki…
NIE!!! To był ten Michael, którego poznałam wczoraj.

-Wczoraj to leżałaś tu nieprzytomna. Jak i przedwczoraj. Leżysz tu już tydzień. I dobrze myślisz, lecz przedstawię ci się oficjalnie- To mówiąc podszedł do mnie, uklękną i pocałował mnie w rękę. Biło od niego zimno,a co najdziwniejsze, nie odstraszało mnie to - Mam na imię Loki i pochodzę z Asgardu. 
-Nie. Masz na imię Michael i jesteś chory psychicznie- stwierdziłam. Nie wiedziałam, że wypowiadając to zdanie zapewniłam sobie wypoczynek w piekle.

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 2- Przebudzenie

Ale was tu dużo było:))) Awwww... Widzę, że nie tylko ja kocham Lokiego świrniętą miłością! Zapraszam więc na nowy rozdział. (Robię mały eksperyment z kolorem tekstu. Piszcie w komentarzach czy może być.)


ROZDZIAŁ 2- Przebudzenie
Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na miękkim łóżku. W miejscu w którym się znajdowałam było ciemno. Jedynym źródłem światła było światło wpadające przez szparę w drzwiach. Jak najciszej wstałam i podeszłam do nich. Zorientowałam się, że jestem teraz w moim domu. Nie pamiętałam nic od momentu, gdy poczułam ten przeszywający ból. Na samo jego wspomnienie przeszły mnie ciarki. Z kuchni dobiegały podniesione głosy moich rodziców. Wiedziałam, że kiedy mnie zauważą przestaną się kłócić i nie dowiem się o co chodziło. Jedyne co mi groziło to fakt, że moja rodzicielka mnie nienawidzi i wykorzystałaby sytuację przeciwko mnie.
 Ale co mnie to obchodzi…
-…powinna się o tym dowiedzieć! Całe życie nie mieliśmy odwagi jej się  przyznać! Wiesz jak ona się czuje, kiedy codziennie patrzy w lustro z myślą, że tu nie pasuje?!- nigdy nie widziałam ojca tak zdenerwowanego. Wiedziałam, że mówił o mnie. Wiele razy zwierzałam mu się z poczucia niesprawiedliwości świata. Z tego, że nienawidzę wszystkich naokoło.
-Nie! Nigdy nie dowie się prawdy! Jest nam potrzebna…
-Po co?  Żebyś miała na kim się wyżywać? Tak, właśnie to robisz. Jej matka nam ufała, prosiła, byśmy ją dobrze wychowali, bo ona nie może tego zrobić! Ty to ignorujesz! Myślisz, że Samanta nie ma uczuć?! Mylisz się! Ona tylko udaje i kłamie! Nikt się nie orientuje, bo trzeba jej przyznać, że opanowała to do perfekcji. Jak widać jej przeznaczenie robi swoje…
-Nie chcę o tym więcej słyszeć! Wystarczy, że ON wszedł do naszego domu! I nie wiesz, ile miłości trzeba, by tak jej nienawidzić!
Ojciec wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami ich sypialni.
    A ja? Nie mogę powiedzieć, że przyjęłam to ze spokojem. Z całej zawiłej rozmowy zrozumiałam jedno: Nie. Jestem. Ich. Córką. Niewiele myśląc wpadłam do kuchni
-I co?! Musiałam podsłuchiwać, żeby się dowiedzieć?! Że dlatego zawsze kochałaś tylko Angelice?! Że dlatego tak bardzo do was nie pasuję?!- nie czekałam na odpowiedź i popędziłam do pokoju.
     Po dwóch godzinach, tak jak się spodziewałam do pokoju weszła moja mat… ta kobieta, sprawdzając, czy śpię. Upewniwszy się co do tego wyszła z pokoju. Tylko na to czekałam. Zaczęłam szybko się pakować. Kiedy zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy spojrzałam na pokój. To w nim spędziłam całe wakacje. To była kara za wpakowanie Angelicy w kłopoty. 
Przynajmniej wiem czemu zawsze była taka surowa.
Mój wzrok powędrował na biurko. Zostawiłam tam tylko jeden rysunek. To był portret przedstawiający mojego… Tak, on w tej rodzinie był jedyną bliską mi osobą. To był mój ojciec. Napisałam na tej kartce powody, dla których ich opuszczam. Zakończyłam zdaniem "Poza osobą z tego portretu, nienawidzę każdego członka tej rodziny". Uznałam, że należy im się ta szczerość. Kiedy byłam przy drzwiach wyjściowych, poczułam rękę na ramieniu. 
-Wiem, że nie zmienię twego zdania, ale przemyśl to jeszcze. Twa matka…
-Ona nie jest moją matką!
-Ta kobieta cię kocha, tylko nie potrafi tego okazać. Kiedy nas opuścisz nie będziemy mogli cię chronić przed światem.
-Nie potrzebuję ochrony. Potrzebuję wolności i prawdy.
-Czemu żądasz prawdy, tak rzadko sama ją dając?
-Nie chcę się z tobą kłócić. Żegnaj.
-Do zobaczenia Samanto.
     Pierwszym miejscem do którego poszłam, był park. Chciałam usiąść na ławce i chwile pomyśleć co dalej. O ile zawsze wszystkie moje czyny były przemyślane i logiczne, to teraz nie wiedziałam co zrobić. W pewnym momencie słyszałam, że ktoś idzie przez park. O godzinie drugiej nad ranem nikogo się tu nie spodziewałam, a jakaś osoba zawsze mogła oznaczać kłopoty. 
-Samanto, co robisz tu o takiej nienormalnej godzinie?
O nie, tylko nie teraz…- pomyślałam, gdy do mych uszu dotarł głos tej żmii. Mianowicie była to Casandra, największa tapeta jaką miałam przyjemność poznać.
-Mogłabym cię spytać o to samo.
-Ojoj, zawsze wiedziałam, że nie jesteś zbyt miła. Jeśli cię to interesuje to odpowiem na twoje pytanie. Poluję. Na kogo, spytasz? Na… CIEBIE!- Kiedy to mówiła, jej ciało zaczęło bulgotać i poczęła zmieniać się w najbardziej odrażającego stwora, jakiego widziałam. Miała tułów węża, dwie gadzie odnogi zakończone pożółkłymi pazurami. Jej łeb przypominał łeb smoka, rodem z łodzi wikingów… chociaż nie, ona była obrzydliwa, a nie majestatyczna.
-Co do…- nie dane mi było dokończyć, gdyż poczwara rzuciła się na mnie. Wszystko wydarzyło się w przeciągu paru sekund. Sięgnęłam do kieszeni, w której miałam moje noże do rzucania. Wiem, że to dziwne, lecz były jedną z pierwszych rzeczy jakie spakowałam. Chwyciłam pierwszy i pod nosem wyszeptałam parę słów których sensu nie rozumiałam. Moja broń zapłonęła zielonym płomieniem. Wtedy rzuciłam nią w bestię. Ta nie była najwyraźniej przygotowana na taki obrót sprawy i kiedy ostrze wbiło się tam, gdzie powinna mieć serce, zaczęła syczeć i rozpadła się w proch. Wstrząśnięta zabrałam nóż z ziemi i z powrotem usiadłam na ławce. 
       Siedziałam tam z pięć minut, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podskoczyłam wystraszona. Michael, który usiadł obok mnie uniósł  brwi rozbawiony.
-Hej. Sory, że cię tak przeraziłem.
-Nie przeraziłeś. Po prostu byłam zaskoczona.
-Chcesz się przejść?- Nie miałam ni lepszego do roboty, przystałam na propozycję i ruszyliśmy wolnym krokiem boczną aleją parku. Szliśmy w ciszy, a każde z  nas myślało o czymś innym.
Nie muszę być już miła. I tak nie mogę go wykorzystać.
A nie możesz być miła bez powodu?
Mogę, tylko po co?
Gdyby było po co było by z powodem.
Może przyda mi się w przyszłości?
Tak też można
Michael przerwał moje intensywne rozmyślanie na jego temat.
-Dobrze się czujesz? Wczoraj trochę się przestraszyłem. Nagle zasłabłaś. Dobrze, że cię zauważyłem.
-To byłeś ty? No tak. Mogłam się domyśleć. 
-Kiedy przyniosłem cię do domu, twoi rodzice wyglądali na zaniepokojonych
Przypomniałam sobie fragment kłótni ludzi którzy mnie wychowali:
Po co?  Żebyś miała na kim się wyżywać? Tak, właśnie to robisz. Jej matka nam ufała, prosiła, byśmy ją dobrze wychowali, bo ona nie może tego zrobić! Ty to ignorujesz! Myślisz, że Samanta nie ma uczuć?! Mylisz się! Ona tylko udaje i kłamie! Nikt się nie orientuje, bo trzeba jej przyznać, że opanowała to do perfekcji. Jak widać jej przeznaczenie robi swoje…
Nie chcę o tym więcej słyszeć! Wystarczy, że ON wszedł do naszego domu!
Coś mi tu nie pasowało. Czyżby to Michael był tajemniczym kimś? Musiałam to sprawdzić…
-Mam pytanie.
-Pytaj śmiało- chyba po raz pierwszy odkąd go poznałam szczerze się uśmiechnął. Muszę przyznać, że miał piękne, białe z…
Stop! Przestań tak myśleć!!!  

-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?

<DUM DUM DUM DUM!!!> Zostawiam was w niepewności ;P

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 1-Dzień jak co dzień

A witam, witam. Widzę, że parę osób już tu było ;) Cieszy mnie to niezmiernie. Prosiłabym jednak o jakiekolwiek komentarze. Bez zbędnych wstępów zapraszam do lektury. *edit* rozdział miał być wczoraj ale Blogger oszalał    */edit*
                             
                                     ROZDZIAŁ 1- Dzień jak co dzień
                       Mam na imię Samanta... Lub miałam... Lub będę mieć, lecz zacznijmy od początku...                                                
Kiedy moja natrętna siostra wyszła z pokoju, postanowiłam usiąść nad książką. Czytanie to jedna z nielicznych rzeczy które mogę robić godzinami. Mój ojciec kupował mi dużo książek o mitach i wierzeniach dawnych kultur. To było coś co naprawdę mnie interesowało. Najbardziej ukochałam sobie mitologię nordycką. Często rysowałam moje własne wyobrażenia bogów. Rysowanie też było moją pasją. Postacie z rysunków nigdy mnie nie osądzały i nie raniły. Tylko przy nich mogłam być sobą. Poza pokojem moja twarz stawała się maską. Nauczyłam się kłamać po to, by przetrwać. Nigdy nie okazywałam emocji. Najlepiej znał mnie ojciec, gdyż czasem kiedy rozmawialiśmy dowiadywał się o wielu rzeczach. Z matką było gorzej. Zawsze faworyzowała mą siostrę - Angelice. Była ona przykładem grzecznej, lubianej, niesprawiającej kłopotów córki. Wglądała jakby uciekła z bajki: miała długie blond włosy, które czesała w warkocz i niebieskoszare oczy trochę przypominające kolor nieba przed burzą. Jedyne co do tego nie pasowało to jej sportowa budowa. Była niezwykle utalentowana jeśli chodzi o sporty. Zawsze otoczona przyjaciółmi. Byłam jej kompletnym przeciwieństwem. Miałam długie czarne włosy, zielone oczy i jasną skórę. Może to by jakoś wyglądało gdyby nie fakt, że moje kolory były wyblakłe. Uchodziłam za osobę wysoką , lecz nie kochałam sportów. Ewentualnie rzucanie nożami i łucznictwo. Mnie i moją siostrę odróżniał też w dużym stopniu iloraz inteligencji. Angelica była bardzo naiwna, lecz miała przyjaciół, ja rozsądna, lecz nikt o zdrowych zmysłach nie zadawał się ze mną. Kochałam snuć intrygi i kłamać, wpędzać ludzi w kłopoty, szczególnie najwspanialszą siostrzyczkę.
     Wracając do tego jakże cudnego dnia, korzystając z okazji, że już nie spałam umyłam się i wzięłam śniadanie na wynos. Pierwszy dzień ostatniego roku w liceum… Uroczo. W szkole na pierwszej lekcji wybieraliśmy sobie miejsca na ten wspaniały rok. Znalazłam wspaniałą podwójną ławkę z tyłu klasy. Miałam 100% pewności, że nikt obok mnie nie usiądzie.
     Gdy wszyscy spokojnie usiedli na miejscach do klasy weszła dyrektorka
-Oto wasz nowy kolega: Michael Darkson.- kiedy skończyła mówić do klasy wszedł wysoki chłopak. Miał bardzo jasną skórę, kruczoczarne włosy i szmaragdowe oczy. Zmierzył klasę spojrzeniem i mogłabym przysiąc, że kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się zadziornie. Gdybym wtedy wiedziała jak bardzo znienawidzę ten przeklęty uśmiech! Przemierzył pomieszczenie wybierając miejsce. Jakie zdziwienie wywołał przystając obok mnie!
-Czy mógłbym się przysiąść?
-Oczywiście. Miło mi, Samanta Droke.
  Cóż… Siadając obok mnie przypieczętował swój los. Jego niewiedza jest mi bardzo na rękę. Pomoże mi upokorzyć siostrzyczkę nawet o tym nie wiedząc.  To myśląc wysiliłam się na najszczerszy uśmiech na jaki mogłam się zdobyć.
   Ten dzień mijał bardzo szybko i nie zorientowałam się gdy zaczęło się kółko pozalekcyjne na które uczęszczałam od lat. Konkretnie kółko mitologii nordyckiej. Prowadził je pan Geornidan - jedyny nauczyciel, który znał mą jakże okropną naturę i mimo wszystko mnie lubił. Można by powiedzieć, że darzyłam go pewnym rodzajem sympatii. Był to miły staruszek, który potrafił zainteresować mnie tym co mówił. Często pytał o moje rysunki bogów i opowiadał mi o najnowszych odkryciach.
    Gdy usłyszałam szuranie krzesła tuż obok mnie odwróciłam wzrok od tablicy by zobaczyć co za idiota mi przeszkadza.
   Proszę, proszę…- od razu się uśmiechnęłam- moja ofiara postanowiła się tu zapisać… Nie sądziłam, że to będzie aż tak proste.
A może on jest inny i chce się z nami zaprzyjaźnić? A jeśli wszystko zepsujesz wykorzystując go?
Cicho siedź! Choć… Mogę spróbować.
- Patrzysz na mnie od paru minut, intensywnie nad czymś myśląc. Nie mów, że już się we mnie zakochałaś?- na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek
- Nie, no coś ty!
Inny powiadasz?
Pomyliłam się.
Twoja pomyłka mogła nas kosztować kolejną ranę! Wszyscy są tacy sami! Nikomu nie można ufać…
 Moje rozmyślania przerwał dzwonek na lekcję. Ta dzisiejsza dotyczyła Lokiego, mojego ulubionego boga. Całą lekcję Michael prychał pogardliwie.
Po lekcji podeszłam do nauczyciela z moją zieloną teczką.
- Dzień dobry!
-Witam panno Samanto! Jak wakacje? Jak się pani podobał wykład?
-Wykład był niezwykle ciekawy.- nie chciałam opowiadać o wakacjach- Nie przekonuje mnie jednak ta wersja. Nie był zły z natury. Bardzo wiele wycierpiał i żył w kłamstwie. To naprawdę ukształtowało jego charakter. Nie miał przyjaźni, miłości…
-A czy nie usprawiedliwia go pni tylko dlatego, że jest do niego podobna? Zresztą nieważne! Czy dalej pani rysuje?
-Tak. Mam dla pana rysunki. Nie ma tak Lokiego, bo dalej uważam, że jest niedopracowany, natomiast mam tu Thora i Odyna. Za sobą usłyszałam krótki, cichy chichot. Za mną stał Michael.
-Wiem, że pani się bardzo przywiązuje do rysunków. Nie mogę…
-Nie, naprawdę! Jakoś średnio się czuję kiedy akurat te dwie postaci się na mnie patrzą.
-Czyżby przez pani ulubieńca?
-Możliwe. Muszę iść. Do widzenia.
-Do widzenia!
     Kiedy wracałam do domu zalała mnie fala myśli
 Wracam tędy codziennie. Ta sama droga, te same twarze bez wyrazu. Ludzie śpieszą się, nie wiedząc po co. To żałosne. Ale czy ja nie robię tego samego? Czuję obrzydzenie do samej siebie…
 Znów nie dane mi było pomyśleć w spokoju. Całe moje ciało przeszył nagły, palący ból. Na szczęście przeszedł tak szybko jak się pojawił, zostawiając jednak po sobie nieprzyjemne wspomnienie.
-Hej, Samanta!- podszedł do mnie jakiś nieznajomy o zielonych oczach
I wtedy upadłam na ziemię, a w mojej głowie rozbrzmiewał jeden dźwięk.

Ha, ha, ha...