poniedziałek, 7 maja 2018

Rozdział 3

On tu jest

Minęły już dwa tygodnie. Leif nie opuszczał mnie na krok. Nie zmienił też niestety swojego zachowania wobec mnie. Regularnie mnie zaczepia, przysuwa się do mnie i mi dokucza. 

Najgorsze w tym wszystkim jest to że powoli zaczyna mnie to przejmować. Z dnia na dzień coraz trudniej mi udawać, że nie docierają do mnie jego zaczepki. Kiedy wczoraj po wyjściu ze szkoły pocałował mnie w policzek (za co oczywiście dostał mocnego kopniaka) trudno było mi już ukryć rumieniec. 

Żeby jeszcze weekendy pomagały mi zapomnieć o tym co się dzieje w szkole... Ale oczywiście, że nie. Nocami śnią mi się jego hipnotyzujące oczy, a za dnia rozpoznaję go w każdym narysowanym przeze mnie chłopaku. Nie wiem czemu jego obecność sprawia że całe moje wnętrze postanawia się przeorganizować, ale zdecydowanie mi to nie pasuje. Muszę chwilę o nim nie myśleć. Idę pobiegać. 


                                                       *Z perspektywy Leifa*

Zabawa z Samantą jest świetna! Gdy się wkurza jej jasnozielone oczy iskrzą się a policzki ślicznie rumienią. No i dodatkowym plusem jest to, że i tak lubię wkurzać ludzi. Szkoła nie jest w połowie tak zła jak myślałem, że będzie. Szczególnie zajęcia z historii okazały się być na niezłym poziomie. Samanta bardzo je lubi co zapewnia nauczycielowi moją uprzejmość i nawet przyzwoite zachowanie w trakcie lekcji. 

Poza szkołą organizuję swoje małe mieszkanie lub planuję szczegółowo jak mogę wyprowadzić tą uroczą dziewczynę z równowagi. Dzisiaj jednak poczułem potrzebę odetchnięcia świeżym powietrzem (o ile to powietrze można nazwać świeżym). Park wydawał mi się rozsądnym wyjściem - mało kto tam chodzi. 

W taki sposób znalazłem się na cichej alejce. Światło słońca przebijało się przez młode listki, a trawą kołysał delikatny wietrzyk. Ich kolor nasuwał mi na myśl kolor jej oczu. Zamyślony nie zauważyłem nadbiegającej z naprzeciwka dziewczyny. Upadliśmy na ziemię. Wyrwany z zamyślenia warknąłem.
-Uważaj gdzie...- spojrzałem na biegaczkę. To była ona -... Cóż za niesamowite spotkanie! Czyżby przeznaczenie?

Jej mina była bezcenna. Miała na twarzy wypisane "Tylko nie on" tak wyraźnie że prawie słyszałem jej głos. Pomogłem jej wstać, ale gdy chciała się odsunąć przytrzymałem jej rękę. Nie odpuszczę sobie przecież takiej okazji.
-Pomogłem ci wstać, nie zasługuję na buzi?- przysunąłem się do niej i lekko ją objąłem. Nie stawiała tak silnego oporu jak zwykle, a gdy się zbliżyłem zauważyłem jak bardzo jest zaczerwieniona. Zaczynała wyglądać na przerażoną- Oj nie dramatyzuj, nie zrobię ci nic czego byś nie chciała.

Zaczęła się trząść i szarpać. Jej oczy były załzawione. Coś było nie tak. Szybko się od niej odsunąłem żeby mogła swobodnie oddychać i złapałem ją za ramiona. Nierówno oddychała. 
-P.. Pomóż mi- wychrypiała tylko. Nagle jej ciało zwiotczało i poleciała w dół. Złapałem ją i wziąłem na ręce. Słyszałem, że tak miewa. Ale czemu nie miała ze sobą wody? Westchnąłem i postanowiłem, że równie dobrze mogę zabrać ją do siebie i doprowadzić do stanu używalności. Poprawiłem ją w swoich ramionach i ruszyłem powoli do domu. 

                                                           *Z perspektywy Samanty* 

Otworzyłam powoli oczy. Głowa bolała mnie jak diabli. Już dawno nie zdarzyło mi się zemdleć. Rzeczywistość zaczęła do mnie docierać. Byłam tak roztargniona myśleniem o tym dupku, że zapomniałam zabrać wody. Zaczęłam zawracać do domu i wtedy... Wpadłam na niego! I nie dość ze wpadłam na niego dość dosłownie to on wykorzystał sytuacje na swoją korzyść. Gdyby nie to, że go spotkałam pewnie dotarłabym do domu, ale coś w nim sprawiło, że poczułam się gorzej. 

Postanowiłam usiąść i sprawdzić gdzie jestem. Jeśli wylądowałam w szpitalu moja matka dostanie zawału a potem zamknie mnie w pokoju i nie wypuści do końca świata. Moje wysiłki zdały się na nic. Obróciłam głowę. To co zobaczyłam sprawiło, że byłam gotowa znowu zemdleć. 

Obok mnie na dość dużej kanapie leżał Leif. Jego ramię i noga powstrzymywały mnie przed ruszeniem się. Przez moje wiercenie zaczął coś mruczeć. Zaraz się obudzi a ja nie mam pojęcia co zrobić. Zamknęłam oczy i uspokoiłam oddech. Po kilku chwilach chłopak zmienił pozycje, usiadł i przeciągnął się.
-Ugh, spałaś tak długo, że nawet ja zasnąłem. Nie udawaj, że śpisz, musisz się napić- wstał z kanapy, a ja spróbowałam podeprzeć się na łokciach. Podał mi szklankę.
-Dziękuje- nie spojrzałam mu w oczy i wychyliłam wszystko jednym duszkiem.
-Mogłem ci tam dosypać wszystkiego co chciałem, wiesz? Na prawdę jesteś czasami tak głupia- ziewnął przeciągłe. Musiałam mieć dziwną minę bo przekrzywił głowę a potem z westchnieniem dodał- Nic nie zrobiłem pij spokojnie. Spałem obok ciebie, żebyś po obudzeniu nie wpadła na głupie pomysły. Gadałem już z twoimi rodzicami. Twoja mama odbierze cię wieczorem. Myśli, że robimy razem projekt na historię. Nie masz za co dziękować, urodziłem się wspaniały- gdy skończył mówić podszedł do drzwi- Jeśli czegoś potrzebujesz krzycz lub podejdź, jestem w pokoju obok. 

Leżałam i patrzyłam w sufit. Oszaleję tu chyba. Cały dom nim pachniał. Miał tez jakiś dziwny fetysz używania wszędzie samej czerni, kremowej bieli, zieleni i złota. Jego dom wyglądał jakby ktoś zdjął z Leifa paletę barw i zastosował na wszystkim wokół. Nie przeszkadzałoby mi to (przecież to kolory które sama całkiem lubię) gdyby nie wrażenie, że on nie jest tylko w pokoju obok. On był wszędzie w tym domu i nie dawał o tym zapomnieć. 

Powoli i ostrożnie podniosłam się z kanapy. Zauważyłam długi blat z różnymi kuchennymi przedmiotami, założyłam więc, że za nim znajdę zlew kuchenny. Potrzebowałam przemyć twarz wodą. Moje usta były wysuszone na wiór. Chybocąc się lekko doszłam do kuchni. Musiałam złapać się blatu, żeby nie upaść. Nie idzie mi chyba najlepiej. 

Usłyszałam kroki.
-Mówiłem ci, żebyś wołała- za mną stał Leif. Złapał mnie w talii i pociągnął do góry. Szarpnęłam się lekko- Spokojnie, chce ci tylko pomóc.
Jego ręce wydawały się uspokajająco chłodne. Czułam się bezpieczniej gdy mnie podtrzymywał. Wyciągnęłam ręce w stronę kranu i odkręciłam wodę. Wtarłam ją w skórę twarzy. Od razu poczułam się lepiej. Chłopak użył jednej ręki i podał mi ręcznik. Wytarłam się i odwróciłam w jego ramionach chcąc mu podziękować. On przyciągnął mnie do siebie i przytulił chowając moją głowę pod swoją.
-Leif przes...
-Ciii- pogładził mnie po włosach- Proszę, daj mi ten jeden moment.
Nie protestowałam. Przez jakiś czas staliśmy tak w kompletnej ciszy. Oparłam o niego czoło. Musiałam być okropnie rozgrzana, ponieważ wydawał mi się zimny. 

Nie wiem ile czasu minęło. Ani na chwile nie przestał mnie głaskać. W końcu przerwał ciszę.
-Wiem, że nie jestem kimś kogo byś lubiła, ale gdy źle się czujesz możesz mi zaufać, dobrze? Wystarczy jedno słowo i zapomnę o całym dokuczaniu. Nie chciałbym, żeby coś ci się stało
-Dziękuję. Cieszę się, że mogę na ciebie liczyć.
Patrzyliśmy sobie w oczy i coś się stało. Jakaś siła sprawiła że chciałam być bliżej niego. Przysunęłam się. On chyba czuł to samo. Dzieliły nas milimetry gdy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz