czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 3- Odmiana

Widzicie jak literki L,O,K i I ładnie układają się na klawiaturze? Mam świra!!! Ale jeśli to czytacie, to albo was znam, albo wy  też!

ROZDZIAŁ 3- Odmiana
*Oczami Michaela*
-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
   Cholera jasna! Za dużo gadam! Szybko zacząłem wymyślać jakąś historyjkę, w końcu jestem w tym dobry, można wręcz powiedzieć, że jestem mistrzem naginania rzeczywistości do własnych potrzeb. Wtedy dziewczyna złapała się za głowę.
Zaczyna się? TERAZ?! Trzeba ją szybko zabrać z tego miejsca. Podszedłem do niej i zasłoniłem jej oczy ręką. Wymruczałem parę słów pod nosem, a kiedy mrugnąłem znaleźliśmy się w łazience mojego apartamentu. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy na ręce którą zasłaniałem jej pole widzenia, zobaczyłem krew. Po jej włosach i z jej oczy spływała szkarłatna substancja. Pierwszy raz widziałem taką przemianę, więc obserwowałem zaistniałą sytuację zaciekawiony.
Wstydził byś się! Ona cierpi, a ty patrzysz na nią jak na jakąś atrakcję turystyczną!- krzyczała część mnie. Bardzo mała część.
     Samanta gwałtownie otworzyła oczy. Wyraźna zmiana. Kiedyś były przygasłe, teraz aż rażą intensywnym szmaragdowym kolorem. Jej włosy wypadły, a nowe które wyrosły były kruczoczarne, gęste, mocne i dwa razy dłuższe. Naokoło niej unosiła się zielona poświata. Nieprzytomna padła na ziemię
 No to koniec przedstawienia. Teraz musiałem zabrać ją do miejsca, gdzie powoli sama uświadomi sobie co i dlaczego ją spotkało. Do przestrzeni. Tak to nazywamy. Nie ma granic, jedyna pewna to podłoże. Naokoło widać tylko czerń, lecz wszystko jest dobrze oświetlone. 
    Jeszcze się nie przedstawiłem. Mam na imię…
*Oczami Samanty*
Po raz kolejny w przeciągu dwóch-trzech dni zemdlałam. Zaczynało to być irytujące. Rozejrzałam się po miejscu w którym się znalazłam. Spowijała mnie czerń. Jedynym przedmiotem jaki dostrzegłam było lustro. Wstałam z podłogi i chwiejnym krokiem do niego podeszłam. To co zobaczyłam bynajmniej nie było moim odbiciem. Dziewczyna patrząca na mnie z lustra wyglądała prawie tak samo jak ja, lecz miała długie i gęste, lekko falowane włosy. Nie licząc fryzury była intensywną wersją mnie. Moje włosy były czarne jak noc, a z oczu bił zielony blask. Później zwróciłam uwagę na mój strój. Z domu wyszłam w niebieskiej koszuli i żółtych leginsach. Te kolory do mnie nie pasowały, lecz moi opiekunowie prawni nie chcieli kupować mi nic w moich ulubionych kolorach: zielonym, czarnym i złotym. Mówili, że to kolory przynoszące pecha i noszone przez ludzi fałszywych. Nigdy tego nie rozumiałam. Teraz byłam cała ubrana w te piękne, majestatyczne barwy. Miałam na sobie zieloną koszulę i czarne leginsy ze złotym wzorem stworzonym z małych złoconych łusek n lewej nogawce. Nagle poczułam przejmujące zmęczenie i usiadłam. Za plecami miałam pustą przestrzeń. Myślałam o tym, jak przyjemnie byłoby się o coś oprzeć. Poleciałam w tył chcąc się położyć i natrafiłam na… ścianę! 
 Dziwne. Nie podoba mi się tu. Jestem sama w ciemnym, dziwnym miejscu, nie wyglądam jak ja, jestem w nie swoich ubraniach i jest mi słabo! Gorzej się nie da?! No cóż, okazało się, że się da. Poczułam, że wokół moich rąk zamyka się coś w rodzaju kajdan przytwierdzonych do powierzchni o którą się opierałam. Lustro stanęło w zielonych płomieniach a spomiędzy nich wyszedł Michael ubrany w zielono-czarno-złotą zbroję. Na głowie miał złoty hełm z rogami. W tej chwili przypominał jedną postać z moich rysunków. Loki…
NIE!!! To był ten Michael, którego poznałam wczoraj.

-Wczoraj to leżałaś tu nieprzytomna. Jak i przedwczoraj. Leżysz tu już tydzień. I dobrze myślisz, lecz przedstawię ci się oficjalnie- To mówiąc podszedł do mnie, uklękną i pocałował mnie w rękę. Biło od niego zimno,a co najdziwniejsze, nie odstraszało mnie to - Mam na imię Loki i pochodzę z Asgardu. 
-Nie. Masz na imię Michael i jesteś chory psychicznie- stwierdziłam. Nie wiedziałam, że wypowiadając to zdanie zapewniłam sobie wypoczynek w piekle.

2 komentarze:

  1. Tak ja też mam świra!!!! O matko jak można urwać w takim momencie pisz szybko bo nie moge sie doczekac.
    Pozdrawiam,*świrnięta* Roxsan

    OdpowiedzUsuń
  2. Nananannanananananannananananannanana! Mam banana, mam banana, i na imię Ariana…! *le mózg zrobił sobie wolne*
    A tak poważnie, pisz dalej bo jak weekendy kocham, przyjdę do internetu i cię wychłostam! D<

    OdpowiedzUsuń