-Ona... Ona jest... To jest S...- spojrzał na Lokiego- s... z Mitgardu!- wykrzyknął- Tak, z Mitgardu. A jednak ma znak na ramieniu.
Jak on zauważył mój znak przez koszul...? Spojrzałam w dół. Na sobie miałam złoto-zieloną suknę bez rękawów. Czułam, że na głowie mam coś w rodzaju diademu, lecz nie mogłam go zobaczyć.
-Tak ojcze- kiedy to mówił jego ramię przeszył ledwo dostrzegalny dreszcz- Mam swoje podejrzenia co do tego- No cóż, ze mną się nimi nie podzielił...- Lecz czy pozwolisz nam zapoznać się z wybraną odnalezioną przez Thora?
-Thor zaprowadzi was do jej komnat. Cieszę się, że cię poznałem, Samanto.
-Cała przyjemność po mjej stronie, królu-skłoniłam się. Loki wziął mnie pod rękę i poszliśmy za Thorem wgłąb pałacu.
Szliśmy długim korytarzem. Cisza się rzedłużała, więc postanowiłam denerwować Thora tak jak chciał tego trickster. Zdradził mi parę faktów, dzięki którym wiedziałam, jaki temat załamie go w tym momencie.
-Jak ci się układa z Jane?-Zapytałam niby nic.
-Ona... Jane zginęła w wybuchu w swoim labolatrium....
-Och. Przepraszam Zapomniałam. Ale gdyby się nad tym zastanowić, to sama tego chciałam. Była znana w środowisku naukowym i słyszałam o tym wypadku. Wielu ostrzegało ją przed pomaganiem przy tym eksperymencie. Ponoć jej ostatnim słowem było twoje imię...- Thor odwrócił się gwałtownie i rzucił we mnie swoim "moteczkiem rodem z zestawu mały budowniczy. Właśnie żegnałam się z życiem, gdy poczułam na ramionach ręce i rozpłynęłam się w powietrzu. Stałam tuż obok mojego poprzedniego miejsca i patrzyłam na powracający do boga burz młot. Za mną stał kłamca i uśmiechał się przebiegle. Wypełniałam moje zadanie dobrze. Dalej szliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się przy wielkich drzwiach w kolorze (oh, jakże wielkie było moje zdziwienie) złotym.
-Tu mieszka moja Wybrana. Zostawiam was samych- nasz nerwusek oddalił się pośpiesznie.
-O nie! Ja nie mam zamiaru przeszkadzać ci w tej rozmowie. Powiem ci jedno. Na razie masz być miła, bo inaczej- pzeciągną palcem po moim gardle- spotka cię rychły koniec kochana- zniknął w zielonej mgle. Jeszcze chwile stałam w tym samym miejscu. Jak on mnie śmiał nazwać?! Późnie o załatwię. Teraz weszłam do komnaty. Rozejrzałam się. W środku dominowała czerwień i błękit.
-Siostrzyczko!!!- O nie! Nie dam się przewrócić po raz 2 w ciągu jednego dnia! Co to to nie! Odsunęłam się płynnie i moja "siostra" wpadła w drzwi- Tak bardzo się bałam, że ten okropny porywacz coś ci zrobi!
-Porywacz?
-Tak! Ten, który zabrał cię z domu! Ten oszust, brat Thora. Ale Thor cię odnalazł i odbił!
-Nikt mnie nie porywał, a tym bardziej nie odbijał. Chodzi ci o Lokiego? Jest moim nauzczycielem.
-Tak? No cóż. Pomyliłam się. Mamy tyle do przegadania! Zakochałam się wiesz? W Thorze! On jest taki sily i szlachetny! Nie mogę się doczekać aż zostanę jego żoną...
-Żoną?- przerwałam jej potok słow- Nie wybiegasz planami za daleko?
-No ale on mnie odnalazł i takie jest prawo! O nie! Nie mów, że ciebie odnalazł ten... Loki! Ten kłamca! To okropne! Ja miałam szczęście i jestem z Thorem! Dziś odbędą się zaręczyny! Niesamowicie prawda?
-Tak cieszę się... Wiesz muszę... sprawdzić jak się czują Fen i Mung po przyjeździe.
-Kto?
-Później ci powiem. Widzimy się wieczorem!
-Papatki!
Wypadłam z komnaty jak (o ironio) burza. Faktycznie miałam zamiar odwiedzić wilka i węża. Potrzebowałam ich obecnści, która na mnie kojąco wpływała. Zapytałam paru służących w pałacu kobiet o drogę do komnat. Odpowiadały uśmiechając się do mnie. Miałam już wejść do pomieszczenia gdy usłyszałam śmiech. Był niesamowit i sprawił, że moje serce zabiło mocniej. Zajrzałam do komnaty najciszej jak się dało. Na łożu siedział Loki i bawił się z dwójką dzieci. Starsze z nich wyglądało jak on, a młodsze miało oliwkową karnację i ciemnobrązowe włoski z jednym małym warkoczykiem z przodu. Miał oczy w kolorze wiosennych listków. Wyglądał na 7 lat, a kopia Lokiego na jakieś 10. największym szokiem było dla mnie to, że śmiech który mnie tak poruszył należał do trickstera. No... i że od razu wiedziałam, że te dzieci to Mung i Fen.
Loki mnie zauważył. Prszestał się śmiać, lecz uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie kpiący uśmieszek którym zazwyczaj mnie zaszczycał, lecz zwykły radosny uśmiech.
-Chcesz pobawić się ze mną i chłopcami?- zapytał. Postanowiłam, że moje oburzenie i wyrzuty zostawię na później. Jego następne zdanie utwierdziło mnie w tym postanowieniu- Nie chcę, żeby któryś miał gorzej, a trudno bawić się z dwoma naraz mając ograniczone możliwości. Spróbój jedną ręką czarować, a drugą pilnować tych dzikusów- zmierzwił Fenowi jego brązowe włosy. Przyłączyłam się do nich i teraz jż razem bawiliśmy dzieciaki zielonymi iskrami, złotą mgłą w kształcie galopujących koni i innymi sztuczkami.
Kiedy zmęczeni malcy zasnęli, zgasiliśmy świato i wyszliśmy cicho zamykając za sobą drzwi. I wtedy się zaczeło.
-Miałam do nich na chwię wpaść, a później cię poszukać.
-A co? Tęskniłaś- jego twarz wykrzywiła się w szyderczym uśmiechu. Wrócił prawdziwy kłamca.
-Nie, ale dowiedziałam się ciekawej rzeczy. Maiałeś mi zamiar powiedzieć...- mimo woli podniosłam głos.
-Cicho! Omówimy to w mojej komnacie- położył mi ręce na ramioach i przeniósł nas do swojego pokoju- Teraz krzycz do woli. I tak nikt nie usłyszy- Zabrzmiało to jak groźba.
-Miałeś mi zamiar powiedzieć co oznacza dla mnie fakt, że mnie tu przyprowadziłeś jako swoją uczennicę, lub jeśli wolisz, swoją "odnalezioną"?! Nie? Raz się na coś przydała ta blądwłosa kreatura!!! Wszystko wiem!
Loki przybiżył się do mnie niebezpiecznie. Dopiero teraz zorientowałam się, że lecami opieram się o zieloną ścianę. Podparł ręce po dwóch stronach mojej głowy.
-Myślisz, że mi się to podoba?- wyszeptał wprost do mojego ucha- Jesteś pyskata, kłamliwa i wredna.
-No proszę! Znalazłaś lustro?- powiedziałam to trochę głośniej niż zamierzałam. Zamknęłam oczy, obawiając się kary. Poczułam jego lodowaty oddech na moich ustach. Pocałował mnie delikatnie, lecz stanowczo ujmując mnie pod brodę jedną dłonią. Nie wiem, czemu odwzajemniłam pocałunek. Odsunął się ode mnie i już nie czułam przyjemnego chłodu. Otworzyłam oczy. Byłam w mojej komnacie. Sama. Zastanawiałam się, czy tylko to sobie wyobraziłam, czy sytuacja sprzed paru chwil, naprawdę miała miejsce.
*Oczami Lokiego*
Co mnie napadło?! Najpierw pokazałem jej moją słabą stronę, a później... to! Ale była do niej tak podobna przy wykonywaniu niektórych czynności, śmieje się tak samo, od razu skojażyła niby dzikie zwierzęta z dziećmi... Nie!!! Ona odeszła! Nie udało mi się jej pomóc, ochronić jej i teraz ona nie... nie... A może to nie tak jak myślę. Może jej się udało i teraz to ona. Te myśli mogą mnie wykończyć. To po tym zdarzeniu stałem się taki jaki jestem. Nieprzystępny, twardy i już nie zdarza mi się być z kimś szczerym. Lecz teraz przez chwilę czułem to co wieki temu.
DOŚĆ!!! Teraz plan jest najważniejszy. Udało jej się doprowadzić mojego "brata" do białej gorączki, ale musi zjednać sobie Odyna i zdenerwować gromowładnego na oczach... oku starca. Roześmiałem się pod nosem. Ten plan nie miał prawa się nie udać, jeśli Sig... Tfu! Samanta nie zawiedzie. Jak dawno nie wypowiadałem imienia na głos. Od tamtego wydarzenia.
Wypadlem z mojego pokoju. Wiem, to głupie, co zrobiłem, lecz miałem taki kaprys. Podszedłem pod komnatę dziewczyny i urzyłem tzw. Szklanego spojrzenia. Samanta siedziała opierając się o drzwi. Miała skupioną minę i myśała nad czymś intensywnie. Fakt, że po pocałunku ze mną była w stanie myśleć, dobrze o niej świadczył. Ale nad czym myśała? Z racji tego, że jest równocześnie moim lustrem, przeznaczoną sprawiał, że nie mogłem się tego domyślić. Może jest też jej... może? Mała cząstka mnie żyła tą nadzieją i cieszyła się nią. Gdyby tak było nie sprawiałoby mi aż tyle problemów parę rzeczy.
Ale dość o niej! Czas wykręcić komuś jakiś numer. Jestem w domu. W królestwie, które będzie moje!
1. Blond włosa, nie blądwłosa.
OdpowiedzUsuń2. Po kropce największym z dużej litery.
3. Dlaczego Samanta mówi do Lokiego "znalazłaś"?
4. "nauzczycielem" nauczycielem
Dobra rada, ściągnij sobie chrome, będzie ci podkreślał błędy ortograficzne. ;)
No widzę,że dużo się dzieje. Biedny Thor... chociaż nie dobrze mu tak ech sama nie wiem. "Fakt, że po pocałunku ze mną była w stanie myśleć, dobrze o niej świadczył" - padłam no tak mało kto byłby w stanie myśleć ;D Mam pewne domysły ale na razie zachowam je dla siebie. Rozdział bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Rox
PS. Zapraszam do mnie :http://cichesia.blogspot.com/
Przypadkiem trafiłam na twojego bloga no i cóż ... uwielbiam tą historię.Pochłonęłam ją w jeden wieczór :D. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uuuu! Najlepsze: "Fakt, że po pocałunku że mną była w stanie myśleć, dobrze o niej świadczył". Ja chyba bym nie była w stanie ;) Świetna historia :) Nie mogę się doczekać kolejnej części!
OdpowiedzUsuń....Brak mi słów. To się robi dziwne, albo jest Sigyn albo nie, ty sie zdecyduj, pomysł lustra, czy tej osoby alternatywnej z jednego swiata dla drugiego [do drugiego?] jest interesujący, ale wplatanie Sigyn zaczyna tutaj bardzo mieszać.
OdpowiedzUsuńSiostry dziewczyny już nie lubię
"-Papatki!"- kto tak do cholery mówi w tych czasach, ja pier....jaka rzeź...