Uwaga! Konkurs na spostrzegawczość! Nie powiem o co chodzi, ale ciekawi mnie, czy same zauważycie coś ciekawego w rozdziałach.
*Oczami Samanty*
Stawiliśmy się z Lokim przy Bifroście tuż po świcie. Nasze bagaże nieśli wojownicy. Loki nadal nie powiedział mi po co wyjeżdżamy z Asgardu. Ze zniecierpliwieniem obserwowałam rycerzy Asgardu starających się niczego nie zepsuć. Wkurzyłam się. Podniosłam rękę i wszystko wypadło im z rąk. W zielonej chmurze przetransportowałam to na stertę bagaży.
-Ktoś tu wstał lewą nogą...- Loki kpił ze mnie ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
-Nie lubię jak ktoś się guzdrze. Nie ma miejsca dla takich- odwróciłam się od niego i poszłam w stronę złotego budynku. Po 5 sekundach usłyszałam za sobą jego kroki. Wkońcu się ruszyliśmy.
-I co? Zadowolona?
-Jak najbardziej- powiedziałam ze złowieszczym uśmiechem. Ten wyjazd ciekawie sie zapowiadał.
*Oczami (tamtaram tam!) Lex*
Ile trzeba cierpliwości, żeby całą gimnastykę ćwiczyć bez chwili przerwy. Ta trenerka mnie wykończy! Mam tu jeszcze przychodzić po lekcjach. Przebrałam się w szatni w mój strój na codzień: żółtą bluzę, czarną koszulkę i przetarte jeansy. Ruszyłam w stronę domu. Pogoda rano była piękna, ale teraz zaczynało się ściemniać. Wybrałam ścieżkę przez park. W świetle latarni parkowa alejka wyglądała szczególnie urokliwe. Nie wolno było się tu nikomu zapuszczać odkąd zaginęła pewna dziewczyna. Przypuszcza się, że została porwana. Ja się nie bałam, a nie miałam nikogo, kto by sie przejął moim losem. Ale to nic. Sama potrafię o siebie zadbać. Żulerka z tutejszego miasta mnie znała i każdy wiedział, że lepiej mnie nie zaczepiać. Kiedy podeszłam pod dom była już noc. Otworzyłam drzwi kluczami i weszłam na klatkę schodową. W windzie przejrzałam się w lustrze. Moje brązowe włosy sięgały lekko za łopatki. Miałam ciemne grube brwi i brązowe oczy. Moja karnacja wyróżniała mnie z tłumu. Moja skóra była oliwkowa, ale równocześnie lekko blada i przygaszona. Mało jaki strój mi pasował, nie nadawałaby się do malowanych lalek, hip-hopowców i innych takich. Byłam od zawsze po prostu sobą. Lex Smith.
Otworzyłam drzwi do mieszkania i od razu zorientowałam się, że coś jest nie tak. Jak najciszej, tak jak mnie uczono na kursach. Światło z lampki z salonu i muzyka dobiegająca stamtąd były najlepszym dowodem na to, że ktoś jest u mnie w mieszkaniu. Wyciągnęłam nóż z kieszeni. Szłam w stronę salonu, gdy nagle...
- Rzuć nóż- poczułam ostrze na mojej szyii- nic ci nie zrobię, ale odrzuć broń.
Odłożyłam ostry przedmiot na podłogę. Spojrzałam w lustro i... Moje serce przyspieszyło.
- Dobrze. Jeśli będziesz tak miła i nie krzykniesz odsłonię ci usta- pokiwałam głową- będę tu tylko trochę. Potrzebuję trochę się zregenerować...- to był czas na działanie. Miałam złapać go za rękę i odebrać broń, zamienić role, ale jego ręka... Jego ręka była...- Nie próbuj sztuczek!- wzmocnił uścisk. Już czułam jak przyciska ostrze mocniej do mojej szyii i... Padł na ziemię. Był nieprzytomny. Chwile patrzyłam na niego przerażona, ale szybko się ogarnęłam. Wiedziałam co zrobić.
*Oczami Lokiego*
Nie wiem co w nią wstąpiło. Jednego dnia miła i spokojna a następnego przepełnione sarkazmem i wredna. Cały czas mnie zaskakiwała. Objąłem ją i tęczowy most się otworzył. Zawsze lubiłem to uczucie, kiedy gwiazdy otaczały mnie z każdej strony. To było niesamowite i nawet mimo tylu lat podróżowania w ten sposób dalej mnie to niezwykle zachwycało. To była prawdziwa magia. Samanta też się rozluźniła. Ostatnio coraz częściej zdarzało się jej tak zachowywać. Nic z tego nie rozumiałem. Zajmę się tym. Porozmawiam z nią po powrocie. Wylądowaliśmy na wielkim dziedzińcu. Otaczały go drzewa o złoto-czerwonych liściach. Było tu całkiem ładnie, jak na mój gust, ale zdecydowanie za ciepło.
- Witaj królu Loki. Czekaliśmy na ciebie i twą towarzyszkę. Witajcie w Muspellheimie! Miło nam gościć władcę Asgardu i siostrzenicę naszej królowej! Cieszymy się, że nasze światy się połączą dzięki waszemu małżeństwu!- w tej chwili żałowałem, że nie mam aparatu. Jej mina była bezcenna.
*Oczami włamywacza*
Otworzyłem oczy. Głowa bolała mnie tak, że myślałem, że eksploduje. Podniosłem głowę.
- Nie radzę ci sie ruszać- to był kobiecy głos. Spojrzałem nad siebie.
- Co ty mi robisz?- zapytałem słabym głosem. Nie miałem na nic siły.
- Powiedzmy, że operację na otwartej ręce. Bardzo dzielnie to znosisz.
- Znosiłem gorszy ból- dziewczyna była skupiona na mojej ręce, więc wykorzystałem chwilę, żeby lepiej jej się przyjrzeć. Miała brązowe włosy, które normalnie sięgały pewnie za łopatki, teraz jednak swobodnie opadały na ramiona. Jej brązowe oczy były poprzeplatane złotymi nitkami. Jej ciemne brwi były lekko zmarszczone kiedy ze skupieniem zajmowała się moją ręką. Miała bardzo delikatne dłonie i wyglądała na wysportowaną.
- Napatrzyłeś się? Czy mam pozować?- spytała z przekąsem- To, że się na czymś skupiam nie znaczy, że nie czuję, kiedy jestem obserwowana.
- Kto tak cię wyszkolił, że kiedy masz nóż przy gardle próbujesz walczyć?
- O nie- teraz patrzyła mi prosto w oczy- Na pytania będziesz odpowiadał ty.
- Zatem?- uśmiechnąłem się, mimo, że nie mogła tego zobaczyć. I tak nie wie o co pytać. Nawet nie wie kim jestem, a nawet jeśli trafi z pytaniem, to nic nie powiem. I co? Będzie mnie torturować? Jej pytanie, udowodniło mi,że jednak powinienem na nią uważać.
-Zatem, co w moim domu robi Zimowy Żołnierz?
środa, 30 kwietnia 2014
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
AAAAAAAAA!!!!!!!!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Po pierwsze: dziękuję, że czekacie. To dla mnie ważne. Po drugie: przegapiłam 5000 wejść! Cholera! Po trzecie: komputer padł. Tryba awaryjny nie dał rady i piszę z telefonu. Ogłaszamy też oficjalnie, że zawieszam!!! ....... Żart :) dodaję natomiast nowy wątek z nowymi bohaterami od następnego rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodoba! Rozdział dodam jak uzyskam dostęp do komputera! Do napisania! I miłej MAJÓWKI!
piątek, 18 kwietnia 2014
Rozdział 15- Leży cmentarz
*Samanta*
Jasna cholera! Co mnie napadło? Chyba go polubiłam. Coś dziwnego we mnie siedzi... Czuję gulę w żołądku. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Nie ważne. Ważne jest to że spóźnia się na lekcje. Nie było by o dziwne, gdyby nie jego punktualność.
-Loki... Jeśli się w coś wpakowałeś, to nie ręczę za siebie- już miałam wstać gdy poczułam rękę na ramieniu.
-Nie martw się tak o mnie. Dam sobie radę. Aż tak się o mnie troszczysz?- Jego lekko kpiący ton mnie lekko irytował,a zarazem... rozbawiał.
-Troska? Nie. Raczej to, że ja bym musiała po tobie sprzątać. Więc co się stało, że się Pan spóźnił, drogi nauczycielu- uśmiechnęłam się i wstałam obracając się w jego stronę. Dzieliły nas milimetry. Jego twarz spoważniała.
-Mamy więźniów na wolności. Na pewno stanie się to kłopotem.
-My nie damy im rady? Nie wierzę. Czy w twoich oczach dostrzegam strach?- chyba posunęłam się za daleko. Wyglądał na zdenerwowanego.
-Ja się nie boję, jednak wiem, że Thor i ta twoja siostrunia mogą namieszać. Dlatego musimy szukać sprzymierzeńców i znaleźć ich szybciej niż mój przygłupi braciszek. Rozumiesz?- wysyczał prosto w moje ucho. Jego lodowata dłoń ściskała mój nadgarstek. Chyba zaczynałam się bać. Nie chciałam go rozgniewać.
-Nie wiedziałam,że o nich chodzi- wyprostowałam się i spojrzałam mu prosto w oczy- Dołożę wszelkich starań by przyczynić się do ich odnalezienia. Czy mógłbyś puścić moją rękę, królu?
Z jego oczu zniknęły gniewne ogniki. Rozluźnił uchwyt, ale mnie nie puścił.
-Inni się tym zajmą. Ty uważaj na siebie i się w to nie wplącz. Thor cię bardzo nie lubi. Chyba nie chcemy, żeby coś ci się stało- rzekł oddalając się lekko.
-My?- posłałam mu pytające spojrzenie.
-My. Miałaś rację. Powinniśmy trzymać się razem. Nie znam nikogo tak zakłamanego w całych dziewięciu światach, jak nasza dwójka- posłał mi lekki i szczery uśmiech. Odwzajemniłam go. Cieszę się, że nie mam w nim wroga. Jest jedyną osobą, której mogę się trzymać... Chociaż to niebezpieczne, bo jeśli na chwilę stracę uwagę, może posłać mnie na dno. Ale tonący chwyta się brzytwy, nieprawdaż?
-Mam jedno pytanie Samanto... Czy pamiętałaś o spakowaniu się? Przypomnę, że wyruszamy o świcie- moja reakcja... O. Na. Moją. Udręczoną. Głowę. Zapomniałam!
-Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym teraz...
-Leć. Po drodze możesz ewentualnie poćwiczyć telepor...- zniknęłam zanim dokończył zdanie. niech wie, że na czym jak na czym, ale na teleportowaniu się, znam się jak nikt inny.
Kiedy zapakowałam rzeczy poszłam się umyć. Moja łazienka pachniała morzem. Delikatne zielenie splatały się ze złotem i bielą w idealnej harmonii. Napuściłam wody do wanny i oddałam się relaksowi. Moje włosy otaczały mnie i łaskotały. Zamknęłam oczy i oddałam się rozmyślaniom. Nie wiem co przyniesie jutro. Wiem, że zyskałam dziś oparcie. Niepewne, ale oparcie.
Może mogłabym do niego coś poczuć? Czas przyniesie odpowiedź...
*Loki*
Kiedy zniknęła, zaśmiałem się. Potrafi być irytująca, ale jest to na swój sposób zabawne. To w jaki sposób ośmiela się mnie traktować mi nie przeszkadza. Raczej imponuje. Zdarza się jej przegiąć ale szybko się wycofuje. Chyba nie lubi kiedy się denerwuję... Przy niej na jaw wychodzi moja lepsza strona. Poszedłem w stronę jej pokoju. Miałem ochotę na spacer, a to był niezły kawałek drogi. Po drodze układałem plany na jutro. Przygotowania do wielu rzeczy zaprzątały moją głowę. Wszystko musiało być gotowe i idealne. Tuż po powrocie z podróży zaczniemy przygotowania do... Tak. To dobry pomysł.
Stanąłem pod jej komnatą. Skupiłem się, a kiedy nie wyczułem jej obecności w pokoju, wszedłem tam. Już się tu całkiem porządnie urządziła i chyba zaczynała się dobrze czuć. Teraz przystępujemy do planu. Wyczarowałem jedną białą różę i położyłem na jej poduszce. Otoczyłem ją paroma zaklęciami i szybko wyszedłem. Był to mały psikus z mojej strony, ale bardzo ciekawi mnie, jak na to zareaguje. Troszkę osłabimy jej wieczny upór... Jeszcze nie wie, ale nawet się nie zorientuje, kiedy straci dla mnie głowę... Nie oddam nic co należy do mnie. Nigdy i nikomu...
Jasna cholera! Co mnie napadło? Chyba go polubiłam. Coś dziwnego we mnie siedzi... Czuję gulę w żołądku. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Nie ważne. Ważne jest to że spóźnia się na lekcje. Nie było by o dziwne, gdyby nie jego punktualność.
-Loki... Jeśli się w coś wpakowałeś, to nie ręczę za siebie- już miałam wstać gdy poczułam rękę na ramieniu.
-Nie martw się tak o mnie. Dam sobie radę. Aż tak się o mnie troszczysz?- Jego lekko kpiący ton mnie lekko irytował,a zarazem... rozbawiał.
-Troska? Nie. Raczej to, że ja bym musiała po tobie sprzątać. Więc co się stało, że się Pan spóźnił, drogi nauczycielu- uśmiechnęłam się i wstałam obracając się w jego stronę. Dzieliły nas milimetry. Jego twarz spoważniała.
-Mamy więźniów na wolności. Na pewno stanie się to kłopotem.
-My nie damy im rady? Nie wierzę. Czy w twoich oczach dostrzegam strach?- chyba posunęłam się za daleko. Wyglądał na zdenerwowanego.
-Ja się nie boję, jednak wiem, że Thor i ta twoja siostrunia mogą namieszać. Dlatego musimy szukać sprzymierzeńców i znaleźć ich szybciej niż mój przygłupi braciszek. Rozumiesz?- wysyczał prosto w moje ucho. Jego lodowata dłoń ściskała mój nadgarstek. Chyba zaczynałam się bać. Nie chciałam go rozgniewać.
-Nie wiedziałam,że o nich chodzi- wyprostowałam się i spojrzałam mu prosto w oczy- Dołożę wszelkich starań by przyczynić się do ich odnalezienia. Czy mógłbyś puścić moją rękę, królu?
Z jego oczu zniknęły gniewne ogniki. Rozluźnił uchwyt, ale mnie nie puścił.
-Inni się tym zajmą. Ty uważaj na siebie i się w to nie wplącz. Thor cię bardzo nie lubi. Chyba nie chcemy, żeby coś ci się stało- rzekł oddalając się lekko.
-My?- posłałam mu pytające spojrzenie.
-My. Miałaś rację. Powinniśmy trzymać się razem. Nie znam nikogo tak zakłamanego w całych dziewięciu światach, jak nasza dwójka- posłał mi lekki i szczery uśmiech. Odwzajemniłam go. Cieszę się, że nie mam w nim wroga. Jest jedyną osobą, której mogę się trzymać... Chociaż to niebezpieczne, bo jeśli na chwilę stracę uwagę, może posłać mnie na dno. Ale tonący chwyta się brzytwy, nieprawdaż?
-Mam jedno pytanie Samanto... Czy pamiętałaś o spakowaniu się? Przypomnę, że wyruszamy o świcie- moja reakcja... O. Na. Moją. Udręczoną. Głowę. Zapomniałam!
-Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym teraz...
-Leć. Po drodze możesz ewentualnie poćwiczyć telepor...- zniknęłam zanim dokończył zdanie. niech wie, że na czym jak na czym, ale na teleportowaniu się, znam się jak nikt inny.
Kiedy zapakowałam rzeczy poszłam się umyć. Moja łazienka pachniała morzem. Delikatne zielenie splatały się ze złotem i bielą w idealnej harmonii. Napuściłam wody do wanny i oddałam się relaksowi. Moje włosy otaczały mnie i łaskotały. Zamknęłam oczy i oddałam się rozmyślaniom. Nie wiem co przyniesie jutro. Wiem, że zyskałam dziś oparcie. Niepewne, ale oparcie.
Może mogłabym do niego coś poczuć? Czas przyniesie odpowiedź...
*Loki*
Kiedy zniknęła, zaśmiałem się. Potrafi być irytująca, ale jest to na swój sposób zabawne. To w jaki sposób ośmiela się mnie traktować mi nie przeszkadza. Raczej imponuje. Zdarza się jej przegiąć ale szybko się wycofuje. Chyba nie lubi kiedy się denerwuję... Przy niej na jaw wychodzi moja lepsza strona. Poszedłem w stronę jej pokoju. Miałem ochotę na spacer, a to był niezły kawałek drogi. Po drodze układałem plany na jutro. Przygotowania do wielu rzeczy zaprzątały moją głowę. Wszystko musiało być gotowe i idealne. Tuż po powrocie z podróży zaczniemy przygotowania do... Tak. To dobry pomysł.
Stanąłem pod jej komnatą. Skupiłem się, a kiedy nie wyczułem jej obecności w pokoju, wszedłem tam. Już się tu całkiem porządnie urządziła i chyba zaczynała się dobrze czuć. Teraz przystępujemy do planu. Wyczarowałem jedną białą różę i położyłem na jej poduszce. Otoczyłem ją paroma zaklęciami i szybko wyszedłem. Był to mały psikus z mojej strony, ale bardzo ciekawi mnie, jak na to zareaguje. Troszkę osłabimy jej wieczny upór... Jeszcze nie wie, ale nawet się nie zorientuje, kiedy straci dla mnie głowę... Nie oddam nic co należy do mnie. Nigdy i nikomu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)